Ostatnia strona,
czyli kogo nie lubi "NASZ
DZIENNIK"
2/3
JAK TYTUŁUJE NASZ DZIENNIK?
Przyjrzyjmy się teraz tytułom artykułów na Ostatniej stronie. Są one reprezentatywne dla treści artykułów a zarazem bardzo zabawne. Z reguły bazują na ciekawym skojarzeniu lub metaforze.
Rowery ministra Belki to artykuł o formowaniu nowego rządu przez
Leszka Millera. Tytuł ten bazuje na skojarzeniu z popularnym dowcipem o Radiu
Erewań, który został przytoczony w ostatnim akapicie. Sarkastycznie (xaa)
puentuje przedwyborcze obietnice SLD i powyborcze zapowiedzi cięć Marka Belki:
Tylko nie wiem, dlaczego ciągle przypomina się pewien, klasyczny już, dowcip
z epoki komunizmu: Drogie radio Erewan, czy to prawda, że w Moskwie na placu
Czerwonym rozdają samochody? Odpowiedź: Zasadniczo prawda, z tym że nie w
Moskwie, a w Leningradzie, i nie samochody tylko rowery, i nie rozdają, tylko
kradną. Wraca nowe. Jak nic.
Cel tego artykułu jest jednoznaczny - od samego początku utrudniać życie
ekipie Millera. Czytelnicy Naszego Dziennika mają stać się kontestatorami
decyzji koalicji SLD-UP-PSL tak, aby poparcie dla tych partii malało na rzecz
Ligi Polskich Rodzin.
UW na procent - jest to artykuł w rubryce Gołym okiem.
Pierwsze skojarzenie czytelnika jest bardzo proste - politycy Unii piją. Są
zatem pijakami. Wniosek nie glosujemy na pijaków z "udecji". Kolejne skojarzenie
jest jeszcze bardziej obrzydliwe dla obrońców moralności z ND - polityków Unii
można kupić. Wystarczy złożyć odpowiedni "datek" odpowiedniej osobie. A naprawdę
to artykuł jest o kandydatce Bloku Senat 2001 ze Szczecina Małgorzacie
Jacynie-Witt która wzięła w obronę prostytutki. W kilku zdaniach Wojciech Olszak
prezentuje sytuacje a następnie pozwala sobie na zjadliwy i ironiczny komentarz:
Dla "uweckich" polityków rodzina stała zawsze na pierwszym miejscu. Rodzina
państw europejskich oczywiście /zarzuca tu politykom UW zdradę narodową lub
co najmniej kosmopolityzm/
Z całego zamieszania widać tylko jedno: UW łapie się wszelkich metod
/parafraza powiedzenia: tonący brzytwy się chwyta/, by zostać zauważona przez
wyborców i w konsekwencji przekroczyć pięcioprocentowy próg wyborczy. A że
zachowanie takie graniczy z polityczną prostytucją? Trudno - grunt, że cel
został osiągnięty /Cel uświęca środki, czyli UW jest amoralna, zatem nie
można na nią glosować/.
Warto zwrócić uwagę na słowo "uweckich". Formalnie oznacza ono członków UW, czyli Unii Wolności. Jednak tak naprawdę to ma budować skojarzenie z ubecją, czyli Urzędem Bezpieczeństwa PRL. Pozornie UW i UB różnią się znacznie, ale nawet MS WORD "poprawia" `ubecję` na `ubecję`, tym bardziej nieuważny czytelnik Naszego Dziennika przeczyta o "ubeckich politykach".
Faworyt ślepców - jest to krótki tekst Zuzanny Rajskiej o liderze PO Andrzeju Olechowskim. Nazywając go faworytem ślepców autorka sugeruje, ze jest to zły kandydat na polityka. Równocześnie rozciąga to na całą Platformę Obywatelską, jest to synekdocha. Ślepota wyborców ma polegać na popieraniu człowieka, który udaje centroprawicowca, a był agentem służby bezpieczeństwa. Oburzenie Rajskiej budzi fakt, że Olechowski obciążył Polaków odpowiedzialnością za szkolenie terrorystów. Aby poniżyć w oczach czytelników ND "tenora" autorka dorzuca o nim epitet "człowiek do wynajęcia".
Charkowski styl SLD to tytuł artykułu o wyskokach polityków SLD w okresie
kampanii wyborczej. Treść artykułu pominę milczeniem, gdyż trudno z nim
racjonalnie polemizować. Skoncentrujmy się na samym tytule. Charków "zasłynął",
gdy prezydent Aleksander Kwaśniewski cierpiał tam na "boleść goleni prawej".
Wszyscy kojarzą, że oskarżano wtedy prezydenta o nadużycie alkoholu. Nie ulega
wątpliwości, że charkowski styl SLD to synonim alkoholizmu członków tej partii.
Kojarząc polityków SLD z pijakami Mariusz Węgrzyn stara się odwieść wyborców od
głosowania na te partię.
Ujmując rzecz w skrócie: Czy ktoś rozsądny może głosować na alkoholików? Nie!
SLD = pijacy. Wniosek: nie można na nich głosować.
Koło rabunkowe to komentarz Kamy do wypowiedzi Leska Millera który
obiecał rzucenie koła ratunkowego ofiarom polityki rządu Jerzego Buzka. Tytułowe
zestawienie Koła ratunkowego z rabunkiem ma naprowadzić czytelnia na myśl ze
politycy SLD to złodzieje, którzy kradli w okresie PRL i teraz robią to samo. Z
sarkazmem Kama "dziękuje" za zaoferowana pomoc:
"Zatem za koło ratunkowe dziękuję. Tym bardziej, ze chcą mi je rzucić ci
dokładnie towarzysze "kompetentni inaczej" / tu skojarzenie z
homoseksualizmem/, którzy pięćdziesiąt lat tak żeglowali państwem i Narodem,
że zostawili po sobie ruinę gospodarczą, finansową i moralną /uderzenie do
resentymentów - komuna to wróg/. Koło ratunkowe, rzucone taka ręką, mogłoby -
jak uczy przykre doświadczenie - /odwołanie do pustych półek sklepowych za
PRL/ zamienić się w... pętlę na szyję. Dziękuję, popływam."
Głęboki antykomunizm zawarty w tych słowach nie wymaga już komentarza.
Bardzo pomysłowym chwytem JMJ było napisanie tekstu w stylu judeizującym.
Artykuł "Blida wygarnęła" jest napisany jako parodia narzekań starego
Żyda. Parodia przeplata się tu z sarkazmem i ironią:
"Ajajaj ! Nie tylko prawica się kłóci, jak mówią w telewizji. W eselde też
się kłócą. I to o stołki. Barbara Blida, była minister od eksmisji na bruk, nie
chciała pozostać wiceprzewodniczącą śląskiego SLD. Dlatego, że Sojuszowi ze
Śląska nic nie skapnęło przy okazji rozlokowywania towarzyszy w rządzie: nie
dostali ani jednego ministerstwa, mimo, że śląska struktura SLD zdobyła
najwięcej mandatów spośród wszystkich okręgów w kraju. (…) "Potraktowano nas jak
Murzyna, który zrobił swoje, a teraz może odejść" - wyrzuciła z siebie znana z
wrażliwości na ludzką biedę Barbara Blida."
Ironia zwarta jest tu w wewnętrznej sprzeczności opisu Barbary Blidy.
Najpierw JMJ przedstawia ją jako byłą minister od eksmisji na bruk, a w ostatnim
zdaniu pisze o jej wrażliwości na ludzką biedę. Czytelnik ma kojarzyć Blidę jako
aparatczyka i karierowicza, a także nepotkę. Wrażliwa, ale tylko na kłopoty
kolegów z własnej partii - oto ostateczny wniosek o byłej wiceprzewodniczącej
śląskiego SLD, jaki pozostaje w głowie czytelnika Naszego Dziennika. Przy okazji
warto zwrócić uwagę na wyrażenie "wyrzuciła z siebie". Jest to sformułowanie
typowe dla opisu kłótni małżeńskiej lub spowiedzi. W zestawieniu z wypowiedzią
Blidy jest to delikatnie mówiąc eufemizm.
Udecja jak za Geremka - to tytuł artykułu o "ulubionej" partii Naszego
Dziennika. Media oczekiwały, że nowy przewodniczący UW (Władysław Frasyniuk)
zmieni wizerunek partii. Tymczasem ND zauważa, że nie się nie zmieniło:
"Unia Wolności to doprawdy partia ludzi najbardziej inteligentnych. Nawet
pośmiertnie. - Chcemy, aby społeczeństwo zatęskniło za Unią Wolności i
uwierzyło, że jesteśmy odpowiedzią na rewolucję populizmu - powiedział na
niedzielnym kongresie UW jej świeżo upieczony szef Władysław Frasyniuk."
Tytułowa Udecja ma kojarzyć UW z Ubecją, czyli Służbą Bezpieczeństwa PRL.
Taka gra słów sugeruje, że politycy tej partii to byli agenci SB a obecnie
jakiegoś obcego mocarstwa. Z treści innych artykułów wynika jednoznacznie, że
członkowie UW to "agenci Brukseli", którzy za nic mają interes narodowy. To
skojarzenie jest bardzo silne, gdyż nawet MS WORD poprawia nieznane słowo udecja
na swojską ubecję. Przy okazji warto skomentować wyrażenie "świeżo upieczony
szef" - to nie tylko kolokwializm i określenie z żargonu piekarzy, ale też
sugerowanie, że W. Frasyniuk nie orientuje się w meandrach polityki (czyli jest
politycznym "kotem", mówiąc żargonem studenckim). Tak ustawiony czytelnik
Naszego Dziennika na pewno nie będzie głosował na partię Frasyniuka. Od samego
początku ND był wrogo nastawiony do UW. Kilka dni przed wyborami pojawił się
tekst, w którym określono głosowanie na UW jako nekrofilię. Trudno o bardziej
obrazowy przykład hiperboli i peryfrazy. Chwytając UW za słówka JMJ zgryźliwie
komentuje przytoczoną powyżej wypowiedź jej przewodniczącego:
Nieważne, czy kieruje nią profesor (to antonomazja imion i nazwisk
poprzednich szefów UW - Leszka Balcerowicza i Bronisława Geremka), czy
kierowca TIR-a musi się wymądrzać. Jedyne co potrafi.
"Turnau Wielki" to tytuł artykułu z rubryki SIC! Rzecz
dotyczy tekstu Jana Turnaua o świętej Teresie z Avila. Nasz Dziennik jako
reprezentant "jedynej, słusznej" interpretacji dziejów Kościoła atakuje odmienne
spojrzenie Gazety Wyborczej. WM niezwykle zjadliwie napisał:
Dla "Wyborczego" eksperta ds. religii Jana Turnaua, św. Teresa z Avila "była
wielką osobowością, podpadła m.in. inkwizycji, ale obeszło się bez stosu. Nic
dziwnego, że jest pierwszym w historii doktorem Kościoła płci odmiennej (1970).
Patronka feministek niewątpliwa" - ocenia wieszcz z "GW" (15.10.2001).
Faktycznie. Nie mamy tylko pewności, czy akurat płeć a nie mistycyzm św. Teresy
wielkiej i realizowana przez nią reforma klasztorów były kwestionowane przez
niektórych ludzi w Kościele. (…) Gdyby stracili cierpliwość - Magisterium
"Gazety Wyborczej" i Izba Autorytetów Unii Wolności - skazaliby św. Teresę na
publiczny pręgierz i polityczny niebyt. Za siermiężny fundamentalizm,
oczywiście. Wygrana w wyborach partii odwołującej się do nauczania św. Teresy
byłaby prawdziwy ciosem w demokrację.
Sarkazm i ironia są tu obecne w każdym zdaniu. Sformułowanie "Wyborczy"
ekspert ds. religii oznacza - formalnie - specjalistę od spraw religii w
"Gazecie Wyborczej", ale tak naprawdę czytelnik ma uznać Turnaua za osobę mało
wiarygodną i nierzetelną (wieloznaczność słowa "Wyborczy"). Także ekspert ds.
religii kojarzy się raczej z pracownikiem wydziału walki z Kościołem MSW, niż ze
specjalistą. Ironiczny jest też tytuł. Słowo WIELKI pozornie jest głaskiem w
stronę <<wieszcza>, ale treść artykułu ma zasugerować, że jest on niewielkim
ekspertem w sprawach religii. Równie zjadliwe i ironiczne jest określenie
wieszcz z "GW" - ma to służyć obniżeniu autorytetu Jana Turnaua u czytelników
Naszego Dziennika. Magisterium "Gazety Wyborczej" to sformułowanie, które
sugeruje czytelnikom, że redakcja tej gazety usiłuje zając pozycję Głowy
Kościoła (papieża) i "dekretować", co jest zgodne z zasadami wiary a co takie
nie jest. Równolegle WN atakuje UW. Izba Autorytetów UW to typowa hiperbola a
przy okazji skojarzenie ze spiskową teorią dziejów. Dla redaktorów ND i stałych
czytelników tej gazety nie ulega wątpliwości, że UW to Żydzi i Masoni, którzy
kierują się swoimi interesami, za nic mając dobro Polski i niezależność
Kościoła. Ostatnie zdanie buduje skojarzenie między pozytywną koncepcją reformy
klasztorów św. Teresy a Ligą Polskich Rodzin, którą ND jednoznacznie popiera.
Tuż po wyborach parlamentarnych LPR została ochrzczona przez "Gazetę Wyborczą"
mianem "polskich Talibów". Nasz Dziennik komentował to, jako przejaw grubiaństwa
ze strony organu Adama Michnika, po wyborczej porażce UW. Negatywnie
prezentowana przez większość mediów Liga ma - w opinii WM - stać się św. Teresą
polskiej sceny politycznej. Być może jest to interpretacja zbyt daleko
posunięta, ale "mesjanizm" jest przez redaktorów ND pojmowany bardzo
specyficznie i osobiście.
Nie ma winnych, wszyscy święci - to tytuł artykułu będącego komentarzem
do tekstu prof. Tomasza Nałęcza (Unia Pracy) zamieszczonego we "Wprost" 28
sierpnia 2001 pt. "Dzień sądu" (dla AWS). Tytuł artykułu nawiązuje do
wyroków z procesów zbrodniarzy komunistycznych (było przestępstwo, ale winnych
nie ma). Sarkastyczny komentarz Roberta Raka sprowadza się do ciągu retorycznych
pytań, a podsumowany jest, niezwykle perfidnie dobranym, cytatem z Hemingwaya:
…"nie pytaj, komu bije dzwon bije on tobie" - słowa te szczególnie dedykujemy
towarzyszom z SLD-UP.
Czytelnik tego tekstu dostaje kolejny sygnał, ze "ekipa Millera" to
aparatczycy z PZPR, którzy nie rozliczyli się z przeszłości. Dodatkowy sens
cytatu z Hemingwaya ujawnia się przy analizie stanu finansów publicznych.
Wygrane wybory będą początkiem klęski SLD - wieszczy dzwon Naszego Dziennika.
Tłusta lokomotywa - jest tytułem krótkiego komentarza z serii
"Palce lizać" a dotyczy obecnego prezydenta RP - Aleksandra
Kwaśniewskiego. Sam tytuł jest z jeden strony cytatem z wiersza Brzechwy ("Stoi
na stacji lokomotywa"), a zarazem hiperbolą. Tytułową "tłustą lokomotywą" jest
Prezydent RP (przytyk do jego tuszy). JMJ z szyderstwem skomentował zwierzenia
Sylwii Pusz, posłanki SLD, o charyzmie "prezydenta wszystkich Polaków":
Olek - idol wszystkich Polek obdarzony disco-charyzmą, o ile faktycznie
znęcił młody narybek do Sojuszu Lewych Demokratów, to tylko na zasadzie: "nie
matura, lecz chęć szczera…". Nawet jeśli się jest trochę chorowitym (np. na
goleń) 90-procentowym absolwentem, nie stanowi to najmniejszej przeszkody w
zrobieniu oszałamiającej kariery.
Tekst zaczyna się od słynnego hasła wyborczego z 1995 roku Olek - idol
wszystkich Polek a dalej wypomina wszystkie "wpadki" prezydenta:
niedyspozycję w Charkowie, niejasność w sprawie wyższego wykształcenia, oraz
odmienny styl kampanii wyborczej (disco - charyzma). Wyjątkowo sprytne jest
zestawienie "chorowitości" z "90- procentowym absolwentem". Bazuje ono na
dwuznaczności słów. Chorowity może oznaczać zarówno chorego jak i skacowanego, a
absolwent to nie tylko osoba po studiach, ale też marka wódki. Tak, więc
pozornie niewinny ciąg słów kryje w sobie zakodowany przekaz: obecny prezydent
to alkoholik. Przy okazji warto zwrócić uwagę na "znakomite" rozwinięcie skrótu
SLD jako Sojusz Lewych Demokratów. Zamiana jest drobna, ale bardzo istotna z
punktu widzenia retoryki dziennikarskiej. Słowo "lewica" jest dość neutralne,
ale "lewy" jest wieloznaczne i tu ma oznaczać osobę grającą nie fair. W
delikatny sposób sugeruje się czytelnikom, że SLD to oszuści, kanciarze, osoby
działające na pograniczu prawa lub nawet w szarej strefie. Zresztą nie jest to
odosobniony przypadek retorycznego pomawiania SLD. W innym tekście pojawia się
wyliczanka będąca zbiorem ironicznych komentarzy do wypowiedzi lidera Sojuszu
Leszka Millera. W tym miejscu zacytuję tylko jeden wers: uczciwie( jak poseł
- celnik Sekuła).
Typowym oksymoronem jest tytuł Bezinteresowna zawiść. Zestawienie dwóch przeciwstawnych sobie pojęć tworzy absolutnie nową rzeczywistość. Rzecz dotyczy prezydenckiego weta do ustawy o pomocy finansowej państwa dla rodzin wielodzietnych. Bezinteresowność jest cechą pozytywną natomiast zawiść ma konotację negatywną. Takie zestawienie ma być hiperbolą negatywnej opinii Naszego Dziennika o decyzji prezydenta.
Ciekawym przykładem emfazy i metonimii jest tytuł Śmierć przez dziurę zamieszczony w Naszym Dzienniku 30 sierpnia 2001r. Straszony przez media dziurą ozonową czytelnik skojarzył zapewne tytuł właśnie z tym zjawiskiem. Tymczasem chodzi o słynną już dziurę budżetową i weto prezydenta, o którym pisałem przy okazji omawiania artykułu Bezinteresowna zawiść. Skąd jednak "śmierć" w tytule? Okazuje się, że Nasz Dziennik doszedł do wniosku, że Polakom grozi wymarcie na skutek przyjęcia zachodniego, liberalnego modelu społeczeństwa konsumpcyjnego. Taki stan wg ND ma jeszcze przyspieszyć decyzja prezydenta.
Kolejny artykuł z tego samego dnia i tematu nosi równie sarkastyczny tytuł: Oświecony, bo antyrodzinny. Pozytywną cechę "oświecenia", czyli postępowości Piotr Krukowski kojarzy z postawą antyrodzinną i nadaje jej negatywną konotację. Trudno jednak się temu dziwić. W końcu to Oświecenie zrodziło: liberalizm, laicyzację narodów, współczesną masonerię i Rewolucję Francuską, z jej koncepcją rozdziału państwa i Kościoła, czyli wszystkich wrogów wiary katolickiej, której "jedynymi obrońcami" są: Nasz Dziennik i Radio Maryja. Ten tytuł jest bardzo nieeleganckim oksymoronem.
Typową alegorią i zapożyczeniem jest tytuł Sen nocy letniej. Nie jest to,
jak można by było oczekiwać, relacja z przedstawienia teatralnego, ale wstęp do
ironicznego komentarza wydarzenia artystycznego, jakie reklamowała Gazeta
Wyborcza (4.09.2001). Rzecz działa się w "Galerii XXI" w Warszawie, gdzie miało
zasnąć 25 osób. Nietypowy performance miał posłużyć do spisania przez Joannę
Rajkowską "Dziennika snów". Ateizmem są dwa ostatnie zdania, które muszę tu
przytoczyć:
…według niepotwierdzonych źródeł, akcję reklamową "Wyborcza" nieoczekiwanie
przerwała. Michnik źle się przyśnił.
Przy okazji warto zwrócić uwagę na typową dla Naszego Dziennika metonimię -
używanie nazwiska Adama Michnika jako synonimu Gazety Wyborczej, Unii Wolności,
Platformy Obywatelskiej lub liberałów, czyli wszystkich przeciwników LPR i ND/Radia
Maryja.
Musztarda po obiedzie - to znane wyrażenie, które stało się tytułem komentarza ZR do stanowczości Jerzego Buzka w ostatnich dniach urzędowania. Bez "owijania w bawełnę" wygarnia on brak zdecydowania premiera, w okresie rządów koalicji AWS-UW. Jest to przejaw wrogości Naszego Dziennika wobec AWS, która nie chciała realizować niezwykle socjalnego programu wyborczego z 1997 roku.
O negatywnym stosunku Naszego Dziennika do SLD świadczy tytuł artykułu
Polityczna subkultura z rubryki Kameleoniada. Złożenie
negatywnie konotowanej "subkultury" z neutralną polityką ma posłużyć obrzydzeniu
pewnego ugrupowania politycznego. Jakiego? Rzecz jasna chodzi o SLD! Subkultura
to specyficzna, zwykle zamknięta grupa ludzi nastawiona negatywnie do reszty
świata. Najczęściej słowo "subkultura" stanowi część zwrotu: subkultura
przestępcza. Tym samym powstaje skojarzenie polityków lewicy z przestępcami.
Również takie jest przesłanie artykułu. Zarzuca on zwycięskiej ekipie Leszka
Millera brak kultury i ogłady. Etatowy komentator polityczny Naszego Dziennika
JMJ wypomina lewicy "błędy", które umieszczają ich właśnie w "politycznej
subkulturze", analogicznej do przestępczej:
… Dość przypomnieć (na wzór migreny - choroby arystokracji?) patent
postkomunistów, chorobę prezydencką - niedyspozycję goleni prawej. Dość
pamiętać, że kłamstwo weszło im w krew i mogą co najwyżej dawać "słowo Humera".
Dość powiedzieć, że "polityczna mądrość" oznacza w ich mniemaniu i wydaniu
cwaniactwo, układy, przekręty i tym podobne.
Przy okazji JMJ zastosował w tym fragmencie anaforę i multiplikację ("…Dość
powiedzieć…").
Tytuł Dopust na Aleksandra to zarówno swobodna parafraza znanego przysłowia: Kogo Pan Bóg chce pokarać, to mu rozum odbiera, ale też hiperbola. Zupełnie legalną i normalną decyzję, jaką jest zawetowanie ustawy Nasz Dziennik traktuje jako wydarzenie nadzwyczajne. Przy okazji Andrzej Kostrzewski zastosował antonomazję. Imię Aleksander zastąpiło osobę prezydenta RP A. Kwaśniewskiego, z którym jest łatwo utożsamiane.
Absolutnym szyderstwem jest tytuł Zrzuta na Michnika. Jest to nie tylko
hasło bardzo emfatyczne, ale też pełne ironii. Trudno, bowiem przypuszczać, że
Adam Michnik jest osobą ubogą i potrzebuje "na chleb". Artykuł jest propozycją
wysłania do redakcji "Gazety Wyborczej" kilku egzemplarzy książki J. R.
Nowaka pt.: "Sto kłamstw J. T. Grossa". Przy okazji "Michnik" jest antonomazją
nazwy "ulubionej" gazety Naszego Dziennika, czyli "Gazety Wybiórczej"
(jak ją zazwyczaj nazywa). Na pograniczu asteizmu i sarkazmu znajduje się
ostatnie zdanie tego "apelu":
…Czas najwyższy życzliwie wyciągnąć rękę do niedoinformowanej Redakcji. Na
naukę przecież nigdy nie jest za późno.
Pozostawiam je bez komentarza.
Bezpośrednio po wyborach w rubryce Palce lizać!, w której Nasz
Dziennik przytacza szczególnie trafne (jego zdaniem) cytaty, pojawił się zapis
piosenki z wieczoru wyborczego w "TV Puls". Utrzymana w stylu ludowym piosenka
nastraja czytelników/słuchaczy przeciwko nowemu rządowi:
Już płaczą ojcowie, matki, oj będą wyższe podatki, biedne dziatki tez
zapłaczą, jak SLD w ławach zobaczą suchym chlebem się racząc!
Atak na SLD to za mało, dla ND, musieli też dołożyć wrogowi numer 1, czyli
Unii Wolności:
Posłuchajcie ludkowie, wieść Hiobową wam powiem: "ałaaaa!". Unia Wolności
płacze, gdyż jest w Sejmie inaczej, nie weszła raczej! Autobus jej nie pomógł,
dowiózł ci ja do domu poległa pod samym progiem oj pocieszcie niebogię już
normalnie nie mogię!
Szyderstwem jest podszyta cała piosenka gdyż trudno uwierzyć, że ND naprawdę
żałuje klęski UW. Przy okazji znakomicie parodiuje polityczną poprawność w
mediach, gdyż tak jako o homoseksualistach pisze się "kochający inaczej", o
porażce UW napisano: "weszli do Sejmu inaczej".
Czasami Nasz Dziennik "popełnia" też rubrykę "HUMOR". Trudno go określić
jako świeży, ale niewątpliwie jest to humor polityczny. W jednym z wakacyjnych
numerów:
do Bacy przychodzi Panocek i pyta czy dostanie jedną owce jeśli dobrze powie
ile baca ich ma. Baca się zgadza i wtedy pada poprawna odpowiedź. Zdenerwowany
góral próbuje odzyskać owieczkę: Panocku a jako wam powiem, kto jesteście to ją
oddacie? - Panocek się zgadza - Wyście som ekspert z Unii Europejskiej.
-Zgadliście baco, ale skąd wiedzieliście kim jestem? - Boście mi psa wzieli!
Nawet humor musi być antyunijny. Dziesiątki takich humoresek regularnie
powtarzanych buduje obraz UE jako grupy biurokratów zainteresowanych jedynie
swoimi pensjami i tworzeniem nowych (czyt. bzdurnych) przepisów.
(c) Rydzyk24.net 2005