''ONA ZETRZE W PROCH WĘŻA'' - czyli słowa ojca Rydzyka w oryginale / ROZDZIAŁ II. ROZWÓJ RADIA MARYJA. 1. ''Nasz Dziennik'' - pismo codzienne - gazeta ojca Rydzyka / DZIAŁANIA OJCA DYREKTORA
1. "Nasz Dziennik" - pismo codzienne - gazeta ojca Rydzyka
"Od dawna Polacy oczekiwali na nowe pismo codzienne, które byłoby źródłem wiarygodnych informacji o Polsce i świecie, o polityce, gospodarce, Kościele czy polskie wsi. Czekali na dziennik informujący o sprawach wielkich i małych, jednoznacznych i kontrowersyjnych, zarazem o tym, co dla wielu jest niewygodne, co chcą ukryć i przemilczeć. Chcemy dać Polakom NASZ DZIENNIK, który będzie odtrutką na zalew kłamstwa o manipulacji ze strony lewicy, przez demaskowanie jej, a także przez pokazywanie Prawdy, Dobra i Piękna. Pamiętamy, że naród polski jest z tradycji i kultury narodem katolickim. Pragniemy zatem pielęgnować wartości katolickie, nie wstydźmy się ich i chcemy, aby inni mieli odwagę ich bronić. Chcemy, aby NASZ DZIENNIK dał siłę Polakom do zmagań z licznymi przeciwnościami losu."29
Ojciec Rydzyk nie chciał by katolicka gazeta była do końca katolicka, aby jego działalność w prasie nie była pod kontrolą Kościoła. Jako dyrektor radia katolickiego podlega Kościołowi, a gazeta nie związana z Kościołem może swobodnie dobierać tematykę, na co hierarchia kościelna nie ma wpływu.
W związku z tym "Nasz Dziennik" nie starał się o asystenta kościelnego, by nie sprawiać kłopotu hierarchii Kościoła zadeklarował redaktor naczelny nowego pisma Artur Górski. Warto zastanowić się jednak, czy inicjatywa ta nie stworzy większego problemu hierarchii, pozostając całkowicie od niej niezależną. Tradycjonalistyczne środowiska katolickie zazwyczaj jako jeden z kluczowych elementów swej tożsamości podkreślały bliską i nierozerwalną łączność z hierarchią kościelną. Nie oznaczało to wcale, że ich rzeczywiste kontakty z biskupami były bliższe niż w przypadku innych środowisk, chodziło raczej o wydźwięk propagandowy - zawsze wierni. Od kilku lat mamy jednak do czynienia z nowym zjawiskiem to właśnie tradycjonaliści stają się najostrzejszymi krytykami biskupów, gdy ci ostatni zachowują się inaczej niż oczekują.
W Polsce zaczęło się to w Przemyślu, paradoksalnie w imię soborowych haseł Kościoła Ludu Bożego. Tzw. obrońcy polskiego kościoła św. Teresy protestowali tam pod transparentem "Kościół to nie tylko biskupi", przeciw woli Jana Pawła II i decyzji Episkopatu Polski o przekazaniu tej świątyni grekokatolikom. Protestowali zresztą, o dziwo, skutecznie.
Rozwój Radia Maryja również prowadził w kierunku rozluźnienia związków z hierarchią kościelną. Nie sposób przypominać tu całej historii relacji między toruńskim radiem a Episkopatem Polski. Dość wskazać, że w październiku 1997 r. jeszcze przed dramatycznym listem Prymasa Polski w tej sprawie Jan Paweł II musiał przypomnieć pielgrzymom Radia Maryja o konieczności trwania w jedności z Episkopatem.
"Nasz Dziennik" to pismo duchowo związane z Radiem Maryja i wspierane przez Radio. Twórcy pisma nie powtórzyli jednak schematu organizacyjnego Radia. Gazeta nie podlega żadnym autorytetom kościelnym ani zakonnym, ani diecezjalnym. Z pewnością jest to świadoma decyzja. Wiele wskazuje na to, że wynika ona z chęci uwolnienia się od ewentualnych nacisków, jakie biskupi mogliby wywierać na linię programową gazety, np. poprzez asystenta kościelnego. Redaktor naczelny stwierdził wprost, że ze względu na swe zdecydowane poglądy nie chciał angażować autorytetu Kościoła hierarchicznego, którego zadaniem jest prowadzenie do Boga wszystkich ludzi. Mówiąc jaśniej, dla wydawców i redaktorów pisma ważniejsze są ich osobiste poglądy polityczne, niż uniwersalna misja Kościoła.
Nowa gazeta deklarowała, że będzie pismem katolików świeckich, które nie musi posiadać asystenta kościelnego. Zmusza to do przypomnienia reakcji środowisk prawicowych na brak powołania nowego asystenta kościelnego w reakcji "Tygodnika Powszechnego", po objęciu przez ks. Adama Bonieckiego funkcji generała zgromadzenia księży marianów. Zaistniałą sytuacje uznawano wówczas za ostateczny niemal dowód niekatolickości krakowskiego tygodnika.
Istotne w całej sprawie są również treści propagandowe przenoszone przez nową gazetę. Po pierwszych tygodniach uderza np. całkowity brak autorów duchownych. Pismo ma charakter zdecydowanie bardziej polityczny niż Radio Maryja. Nie ma ono i podstawowej zalety Radia, jaką jest jego wymiar modlitewny. Bohaterami pozytywnymi "Naszego Dziennika" są przede wszystkim Zygmunt Wrzodak, Jan Maria Jackowski i Jan Łopuszański. AWS zasłużyła w opinii redaktorów "Naszego Dziennika" na miano "prawicy".
Żenująco wyglądają zapowiedzi o przekazywaniu Prawdy, Dobra i Piękna, pielęgnowaniu wartości katolickich, czy braku ideologizacji pisma wobec wyłaniającej się zeń wizji świata. Autorzy opisują sytuację międzynarodową Polski po roku 1989, stwierdzając, że znaleźliśmy się pomiędzy tragiczną przeszłością i przyszłością, innymi słowy między Katyniem a Maastricht. Nawołują do rozpoczęcia walki o wycofanie naszego akcesu do Unii Europejskiej.
Stronniczość pisma w sprawach polskich jest uderzająca w szczególności przy porównaniu z dość obiektywnym, działem informacji międzynarodowych.
Zastanawia lekceważenie przez autorów "Naszego Dziennika" dokumentów II Soboru Watykańskiego. Jeden z publicystów pisma jako ideał prezentuje państwo katolickie i nie zgadza się, by fałsz miał te same prawa co prawda. Zdaniem gazety na wzruszenie ramion zasługuje inicjatywa obchodzenia Dnia Judaizmu w naszym Kościele, a Komitet Episkopatu polski ds. Dialogu z Judaizmem pojmuje dialog, jako zamazywanie granic między obiema religiami. Tym samym coraz wyraźniejsze kształty przybiera zjawisko nazwane przez abp. Józefa Życińskiego "chrześcijaństwem obrządku prywatnego".
Od kilku lat po cichu, a od niedawna głośno, niektórzy biskupi wyrażają obawy, że rozwój Radia Maryja, a aktualnie Rodziny Radia Maryja, może poprowadzić do powstania równoległych struktur kościelnych, niezależnych od Episkopatu. Takie a nie inne usytuowanie "Naszego Dziennika" wydaje się kolejnym krokiem w tym kierunku. Zważywszy na mentalność posiadacza wiary, która stoi za tymi inicjatywami, może rodzić się obawa o ewentualny rozłam w Kościele w razie zaostrzenia konfliktu między przywódcami oddolnego ruchu a biskupami.
W krajach zachodnich soborowe hasło "jesteśmy Kościołem" zostało w ostatnich latach wykorzystane przez ruchy krytycznie nastawione do Tradycji. W Polsce natomiast podobnymi hasłami tworzy się ruch nastawiony wrogo do współczesności. Obie wersje kontestacji coraz bardziej zaczynają łączyć niechęć do hierarchii kościelnej. W tej sytuacji niezbędne wydaje się energiczne i twórcze działanie wszystkich, dla których słowa "jesteśmy Kościołem" nie są zawołaniem bojowym przeciw komukolwiek, lecz wyrazem ich najgłębszej tożsamości.
Perełki twórczości kolegów Rydzyka były jak dotąd śmieszne, aż w końcu stały się groźne. Ksiądz Tiso, posłuszny Hitlerowi szef państwa słowackiego został nazwany przez publicystę "Naszego Dziennika" - "Postacią szlachetnej Słowiańszczyzny". Autor gloryfikuje czyny prohitlerowskiego księdza, uważa, że słusznie zabijał i niesłusznie został uznany po wojnie za winnego zdrady i udziału w ludobójstwie. W tej wersji ksiądz Tiso pad ofiarą komunistów i luterantów mszczących się za jego narodowo - katolicki patriotyzm.
Jeśli uznać "Nasz Dziennik" za gazetę katolicką, albo przynajmniej reprezentatywną dla opinii określonej grupy katolików, to uczynił on sporą rewolucję na rynku prasy katolickiej. Ponadto pojawienie się dziennika pośrednio wzmocniło jeden z nurtów polskiego katolicyzmu, ten związany z Radiem Maryja.
Wprawdzie "Nasz Dziennik" reklamuje się jako centrowo-prawicowy, nie ma też ani w tytule, ani w żadnym podtytule przymiotnika "katolicki" (a w związku z tym asystenta kościelnego), niczego takiego nie zdradza także nazwa spółki wydawniczej, nie ma też kolumny religijnej, to jednak, jak się wydaje, można uznać go za dziennik katolicki. Nie tylko dlatego, że takie były wobec jego twórców oczekiwania, lecz z uwagi na grupę czytelników, do której jest adresowany, a także na powiązania z rozgłośnią redemptorystów - Radiem Maryja. Jest jeszcze jeden argument przemawiający za tym, by uznać "Nasz Dziennik" za pismo katolickie - jego treść. Wszystkie artykuły - dotyczące spraw politycznych, społecznych czy gospodarczych - pisane są z katolickiego punktu widzenia.30
W artykule wstępnym zespół gazety złożył deklarację, że dziennik będzie wiarygodnie informował o różnych dziedzinach życia, w tym o Kościele, a jego adresatem są wszyscy - wierzący i poszukujący. Prawda wskazuje, że "Nasz Dziennik" kierowany jest do trzech grup: zdeklarowanych katolików, młodzieży związanej z ruchami katolickimi oraz osób o orientacji prawicowej. Nie są także tajemnicą powiązania z rozgłośnią ojca Tadeusza Rydzyka. Nie odżegnują się od nich szefowie "Naszego Dziennika", aczkolwiek niczego ponad formułę o "jedności duchowej", która ma łączyć gazetę z rozgłośnią redemptorystów, dowiedzieć się nie sposób. Ale jedność ducha nie może być chyba jedynym powodem, dla którego drukuje się, na pół kolumny, pełne oświadczenie Zespołu Wspierania Radia Maryja. Wiadomo także, że słuchacze Radia Maryja, a jest ich około sześciu milionów z dużymi nadziejami przyjęli powstanie pisma. Na falach rozgłośni reklamuje się więc dziennik - robi to również sam ojciec Rydzyk - jako gazetę, która wreszcie będzie mówiła "naszym" głosem, o "naszych", czyli polskich sprawach (jeden ze słuchaczy sugerował ojcu Rydzykowi, że skoro jest już radio, jest dziennik, to teraz czas na "naszą" telewizję); instruuje się słuchaczy, gdzie kupować dziennik, jak pomagać w kolportażu itd.31
Ukazanie się gazety w dużym, blisko 300-tysięcznym nakładzie zmieniło rynek prasy katolickiej. Jeszcze niedawno jednorazowy nakład pism katolickich w Polsce wynosił około miliona egzemplarzy, z czego połowę stanowiła prasa parafialna. Stanowiło to zaledwie 1,5 proc. nakładu wszystkich tytułów prasowych. W porównaniu z nakładami prasy katolickiej w wielu krajach Zachodu, albo z tym, co wydawano w Polsce przedwojennej (27 proc. nakładu), było ta w istocie niewiele, szczególnie dla tak katolickiego kraju jak nasz. Prasoznawcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego obliczyli, że dziennik katolicki w Polsce mógłby liczyć nawet ćwierć miliona czytelników. "Nasz Dziennik" wystartował od razu z wyższego pułapu: 290 tysięcy egzemplarzy. Nie będzie to za dużo, jeśli skuteczna reklama, jaką wśród sześciu milionów słuchaczy prowadzi Radio Maryja.32
Pojawienie się "Naszego Dziennika" oznaczało coś znacznie więcej niż "tylko" zajęcie wolnego pola na rynku prasy katolickiej. Tę lukę dziennik wypełnił na rzecz jednego z nurtów polskiego katolicyzmu, którego głównym reprezentantem w mediach było do tej pory Radio Maryja. Podział w mediach katolickich, co do istnienia wszyscy się zgadzają, jest - tak jak wśród polskich katolików - wypadkowa podziałów natury politycznej i różnej wrażliwości religijnej.
Ks. Stanisław Tkocz, w artykule opublikowanym "W drodze" stwierdził, że podziały w prasie katolickiej zrodziły się nie na tle doktryny katolickiej, ale "z odmiennej opcji politycznej i społecznej różnych partii prawicowych, z którymi związały się niektóre pisma, ale także księża i biskupi". Rozbicie prasy katolickiej jest więc "zjawiskiem wtórnym towarzyszącym rozbiciu środowisk i partii politycznych". Ksiądz Tkocz przyznaje, że powodem podziałów są także różnice w interpretacji nauczania II Soboru Watykańskiego: "jedni reprezentują restryktywną, inni - kreatywną interpretację soborowego dorobku", z czym wiąże się pojmowanie Kościoła wśród innych religii, stosunek do pluralizmu, tolerancji.
O. prof. Jacek Salij wymienił cztery główne przyczyny podziałów wśród polskich katolików: stosunek do dziedzictwa wiary, spór o miejsce religii w życiu publicznym, popieranie różnych partii politycznych i różny stopień poczucia przynależności do Kościoła powodujący, że gorliwi ulegają pokusie odpychania od Kościoła współwyznawców, którzy w wierze oziębli.
I chociaż istnienie owych podziałów jest oczywiste, to próby ich klasyfikacji, zapewne z uwagi na nieunikniony schematyzm i uproszczenia, budzą protesty i polemiki.
Można pokusić się o przyporządkowanie poszczególnym nurtom najważniejszych ogólnopolskich tytułów prasy katolickiej, co oczywiście, jak każda klasyfikacja, jest ryzykowne, gdyż uproszczone. "Nasz Dziennik" jako związany ze środowiskiem Radia Maryja należałoby zaliczyć do tzw. katolicyzmu walki. W gazecie brakuje wprawdzie odpowiednika radiowych "Rozmów niedokończonych" i komentarzy, ale za wizytówkę programową można uznać kolumnę "Myśl jest bronią". Już w drugim numerze napisano: "To, co było tylko naszą zgodą na wycofanie totalitaryzmu, zostało zagospodarowane przez liberałów (...). Wzorem św. Tomasza z Akwinu domagajmy się od państwa, by zapewniono nam spokojny rozwój i uniemożliwiło rozkładową akcję wrogów".
Zbliżona w pewnym sensie do tego nurtu jest także jak linia programowa największego tygodnika katolickiego "Niedziela", ukazującego się w blisko 300-tysięcznym nakładzie.
Na drugim biegunie pozostaje niezmiennie "Tygodnik Powszechny" uznawany za czołowe pismo "katolicyzmu rozmytych granic".
Nurt katolicyzmu politycznego - narodowo-katolickiego - prezentuje "Głos", nawiązujący do dziewiętnastowiecznej tradycji katolicko-narodowej, wyrażającej się w haśle Polak-katolik. W dominującym nurcie katolicyzmu "spokojnej transformacji" - który ma również wiele odcieni - mieści się wiele tytułów. A przede wszystkim "Gość Niedzielny", ukazujący się co tydzień w 200-tysięcznym nakładzie; elitarne miesięczniki: "Więź" i "Znak", "Przegląd Powszechny" czy "W Drodze".33
"Nasz Dziennik", polecając swym czytelnikom różnych pisarzy, bardzo dba, by byli oni "słuszni ideologicznie", zgodni z linią ideową "Naszego Dziennika" i Radia Maryja.