Budowanie mitu antyaborcyjnego
W związku z planowaną próbą wpisania zakazu aborcji do konstytucji, 14 grudnia 2006 r. w sejmie odbyło się posiedzenie Komisji Rodziny i Praw Kobiet na temat „podziemie aborcyjne w Polsce - charakterystyka, skala zjawiska”1. Na zamówienie prezydium komisji, której przewodniczyła wtedy Anna Sobecka, wystąpił na tym posiedzeniu dr Antoni Zięba, inżynier budownictwa, przewodniczący zarządu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka. Dr Zięba, nawiązując do sprawy nowelizacji konstytucji, stwierdził, że propagowana w Polsce liczba 200 tys. aborcji rocznie jest mitem propagowanym przez „światowe ośrodki promujące aborcję”, że w wielu krajach liczba aborcji była wyolbrzymiana po to, żeby doprowadzić do ich legalizacji, a obecnie liczba aborcji w Polsce wynosi od 7 do 15 tys. Dr. Ziębę najmocniej wspierał, oprócz A. Sobeckiej, poseł Dariusz Kłeczek2, sprawozdawca komisji zajmującej się zmianą konstytucji (po tej samej stronie była Elżbieta Radziszewska z PO). Polemizowały z nim Wanda Nowicka, która nie była powiadomiona o posiedzeniu komisji i dołączyła w ostatniej chwili oraz pos. Izabela Jaruga-Nowacka i pos. Joanna Senyszyn (obie z SLD). Ofensywa ideologiczna została odparta.
Nikt, kto czyta protokół z posiedzenia nie ma wrażenia ogólnej zgody co do tez dr. Zięby, nie udało mu się zaskoczyć adwersarzy argumentami i danymi, ale jego tezy są nadal propagowane przez media zarządzane lub należące do o. Tadeusza Rydzyka i inne media kościelne, takie jak reklamowana regularnie na falach Radia Maryja „Niedziela”. Za podsumowanie raportu dr. Zięby mogą wystarczyć słowa W. Nowickiej z tego posiedzenia: „Wielokrotnie padały zarzuty o nierzetelność Federacji [na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny]. Niestety nie ma teraz czasu, żeby dowodzić tezy przeciwnej. Chcę tylko powiedzieć, że nasze szacunki są oparte na bardzo solidnych analizach demograficznych, natomiast raport pana inż. Antoniego Zięby jest w najgorszym przypadku nierzetelny i tendencyjny, a w najlepszym - nieprofesjonalny.” Chcę się tym raportem zająć szczegółowo, bo uważam, że warto znać dokładnie tego rodzaju argumentację, a poza tym raport Zięby jest doskonałym przykładem pokazującym jak wyglądają kampanie propagandowe środowisk takich jak LPR czy Radio Maryja3.
Dr Zięba w swoim wystąpieniu sejmowym, tak jak i w mediach, propaguje wnioski zawarte w tekście zatytułowanym „Dane feministek całkowicie niewiarygodne. Podziemie aborcyjne - mity i fakty” opublikowanym jako ulotka Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka. Pierwsze wersja ulotki ukazała się w 2003 r.4, a kolejna w listopadzie 2006 r.5 Podpisały się pod nią dr med. Józefa Deszcz, lek. med. Maria Stachura, dr Beata Trzcińska i dr hab. Jadwiga Wronicz, a w jednej z wczesnych wersji również Katarzyna Urban, córka A. Zięby. W nowszej wersji, datowanej na grudzień 2006 r. pod tekstem podpisany jest już wyłącznie A. Zięba – czyżby lekarki się wycofały z jej firmowania? Ulotka PSOŻCz to zadziwiający tekst, ustylizowany częściowo na pracę naukową i na prace naukowe się powołujący6. Tekst zawiera rozdziały, które przeprowadzają, pozornie logiczny, wywód: Stan prawny, Oficjalne rządowe statystyki, Skala zjawiska w Polsce: 7-14 tys. rocznie, Jak uzyskano tę liczbę?, Drastycznie zawyżane szacunki feministek, Argumenty świadczące o nieprawdziwości szacunków rzędu 80-200 tys. nielegalnych aborcji rocznie, Zawyżanie skali podziemia aborcyjnego - USA, Wielka Brytania, Niemcy, Polska, Argentyna oraz Wnioski.
3047 przypadków?
Główną tezą ulotki jest stwierdzenie, że w Polsce wykonuje się najwyżej kilkanaście tysięcy aborcji rocznie i do tej tezy autorki dobierają fakty. Podstawowe fałszerstwo to przyjęcie jako podstawy do oszacowań obecnego podziemia aborcyjnego „najrzetelniejszego źródła” - danych z roku 1997 (3047 przypadków), kiedy dostęp do legalnej aborcji był znacznie ograniczony mimo obowiązującego wtedy przejściowo łagodnego prawa. Na brak związku danych oficjalnych z rzeczywistością na początku lat 90-tych zwracają uwagę J. Jóźwiak i J. Paradysz, na których dane powołują się autorki ulotki: „Zatem oficjalne statystyki dotyczące sztucznych poronień w ostatnich latach w Polsce należy uznać za absolutnie niewiarygodne.”7 Liczba aborcji oficjalnych, wybrana przez autorki tak, żeby pasowała do tezy tekstu, jest mnożona przez „przywoływany przez demografów stosunek ilości legalnych aborcji do ilości nielegalnych aborcji w warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”8 dając „szacunek rzędu 14321 nielegalnych aborcji dokonywanych obecnie”. Autorki ulotki podają, że współczynik ten wynosi 1:4,7 (3047 * 4,7 = 14321).
Autorki przy tym nie definiują swojego rozumienia „dopuszczalności”. Pewnego stopnia dopuszczalności przerywania ciąży można się dopatrzeć nawet obecnie. Przecież ustawa antyaborcyjna to „ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”9.
Nie jest również jasne co stało się z trzema tysiącami oficjalnych aborcji. Z rozumowania autorek wynika, że kiedy aborcji nie wolno dokonywać, nadal wykonywane są w podobnej liczbie aborcje nielegalne, natomiast z 3047 legalistek prawie wszystkie rezygnują z aborcji. Takie założenie dodatkowo zaniża liczbę zabiegów.
Skąd się wziął współczynnik?
Pierwsza manipulacja autorek ulotki współczynnikiem PSOŻCz to stwierdzenie o „przywoływaniu [go] przez demografów”. Tymczasem żaden z cytowanych autorów nie wylicza takiego współczynnika, mimo że autorki ulotki wszystkim z nich przypisują stwierdzenia „że stosunek ten wynosi...”. Ów współczynnik to oryginalny wkład autorek materiału propagandowego PSOŻCz w naukę, podobnie jak procedura wyliczania takiego współczynnika dla bliżej nieokreślonych lat (ale nie późniejszych niż rok 1990), mnożenia go przez dane zebrane w zupełnie innej sytuacji roku 1997 i wyciągania z tego wniosków na temat rzeczywistości roku 2006 i lat następnych. Powodem tego, że poważni autorzy nie wyliczają takiego współczynnika, jest zapewne właśnie niechęć do propagandowego naciągania danych. Poza tym jeżeli jakiś współczynnik miałby pomóc w oszacowaniach, to raczej stosunek liczby aborcji do liczby urodzeń, bo jest on dość stabilny. Zresztą akurat taki współczynnik dla niektórych lat faktycznie podaje o. Meissner w swoim artykule.
Same wyliczenia współczynnika również są wątpliwe. Autorki przypisały prof. M. Okólskiemu podanie współczynnika 1:2 (w wersji ulotki z 2003 r.) albo 1:3 (wersja z 2006 r.). Okólski podaje liczbę 620 tys. jako minimalny szacunek faktycznej liczby aborcji z końca lat 70-tych, co daje stosunek liczby faktycznych aborcji do oficjalnych 4,2 lub więcej (poronienia ogółem minus poronienia samoistne w 1978 roku to wg. Okólskiego 155,6 tys.), a więc współczynnik PSOŻCz to w tym przypadku 1:3,2. Stosunek ten z grubsza zgadza się z podawanym w poprawionej wersji ulotki, tyle że dotyczy czasów sprzed ok. 30 lat.
Następna praca, na którą powołują się autorki, to artykuł prasowy lekarza benedyktyna o. Karola W. Meissnera w postpaksowskim „Słowie Powszechnym”. Autor podaje ciekawe wyniki badań prof. Adama Czyżewicza i Stanisława Wąsowicza dotyczących okresu od roku 1922 do połowy lat 1940-tych, które sugerują stałość ilorazu liczby aborcji i liczby narodzin na poziomie ok. 40%. Dalej autor, beztrosko ekstrapolując dane i przyjmując różne założenia, podaje tablicę szacowanej liczby aborcji (z dokładnością do setek przypadków!) w latach 1955-1989. Wyliczenia te miały służyć wsparciu pomysłu zakazu aborcji z powodu ich dużej liczby, więc były raczej naciągane w górę niż w dół, ale jeżeli autorki ulotki są skłonne w nie wierzyć, to ostatnie z roku 1989 podają 825 tys. aborcji, a więc 10 razy więcej niż wg statystyk10, co daje współczynnik PSOŻCz równy 1:9. Tymczasem ulotka przypisuje o. Meissnerowi współczynnik 1:4. Może autorki wybrały inny rok niż ostatni z tabeli o. Meissnera? Oszacowania dla roku 1988 dają wynik 1:6,3, dla 1987 - 1:5, dla 1986 - 1:4,5, wreszcie dla 1985 - 1:3,9. Tylko dlaczego autorkom bardziej spodobały się dane o. Meissnera z 1985 r. niż z 1989 r.? Przecież według ich założeń właśnie te nowsze powinny być bardziej miarodajne. Tylko że 3047 pomnożone przez 9 dałoby liczbę 27 tys. Niską, ale zbyt bliską „drastycznie zawyżonym szacunkom feministek”.
Praca prof. Janiny Jóźwiak i dr. hab. Jana Paradysza, również nie podaje żadnych współczynników. Jej autorzy próbują oszacować liczbę aborcji w Polsce na podstawie liczby poronień samoistnych oraz liczby oficjalnych aborcji i poronień w Czechach i na Słowacji przy założeniu, że liczby poronień i aborcji pozostają ze sobą w związku (pewnie pozostają, bo jedna i druga liczba ma skłonność być wolno zmieniającym się w czasie stosunkiem do liczby narodzin) oraz przy niewypowiedzianym założeniu, że oficjalne dane czeskie i słowackie nie są zaniżone. Silne wahania danych w kolejnych latach, zapewne tylko statystyczne, a nie rzeczywiste „zostały wyrównane za pomocą trendu liniowego” w jednej z wersji wyników. Wyniki (z wyrównaniem i bez) zostały podane dla lat 1960 - 1990 co 5 lat. Współczynnik PSOŻCz, jaki można wyliczyć z tych danych to liczby od 1:0,7 dla 1960 roku do 1:5,9 dla 1990 roku (dla 1990 roku w różnych wariantach wyników autorzy szacują liczbę aborcji w Polsce na 196 do 339 tys.). Współczynnik PSŻOCz, jaki można wyliczyć dla 1990 roku jest bliski wartości 1:4,7, którą tym autorom przypisuje ulotka. Gdyby jednak jej autorki sięgnęły do najnowszych danych dostępnych nawet przez WWW11, to mogłyby wyliczyć, że choćby w następnym roku 1991, przy tylko o kilka procent mniejszej liczbie aborcji i poronień w Czechach, a oficjalnie aż dwukrotnie mniejszej w Polsce (30878 w 1991 r. w Polsce to połowa 59417 z 1990 r. w Czechach) współczynnik musiałby sięgać ok. 1:9. W roku 1992 ok. 1:22, a w ulubionym przez PSOŻCz roku 1997 ok. 1:40. Ale 3047 pomnożone przez 40 daje wynik 120 tys. potwierdzający „zawyżone dane na temat skali nielegalnej aborcji” podawane przez Federację na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Autorki pisząc ulotkę w 2003 r. i wertując roczniki „Studiów Demograficznych” dobrnęły w nich do roku 1984 (praca Okólskiego). W wersji z 2006 r. posunęły się dalej w czytaniu "Studiów", bo do rocznika 1993 (praca Jóźwiak i Paradysza). Nadal jednak nie dotarły do pracy Igora Jarugi opublikowanej w tych samych „Studiach Demograficznych” kilka lat później, w 1999 r.: „Bezpośrednie determinanty płodności. Aplikacja modelu zagregowanej płodności Bongaartsa dla Polski dla lat 1991 i 1995”12. Dane wejściowe do modelu to liczba urodzeń, liczba mężatek, dane o praktykach antykoncepcyjnych i wiele innych parametrów. Autor przeprowadza obliczenia, łącznie z oszacowaniem ich błędów w różnych wariantach. Wynik dla roku 1991 to ok. 118 tys. aborcji - cztery razy więcej niż podają dane oficjalne. "Przybliżenia uzyskane dla 1995 r. sugerują, iż liczba sztucznych poronień jest co najmniej kilkadziesiąt razy większa niż podają dane oficjalne. [...] Można zatem uznać, iż liczba sztucznych poronień w 1995 r. prawdopodobnie nieznacznie przekraczała 100000."
Co myśli społeczeństwo?
Jedna z manipulacji widoczna w ulotce dotyczy poglądów społeczeństwa:
1. Polki w ciągu ostatnich 20 lat przestały uważać aborcję za zabieg medyczny bądź metodę kontroli urodzeń. Jeszcze przed uchwaleniem ustawy chroniącej życie nastąpił diametralny [?] spadek liczby aborcji (por. wykres obok13). Również w ostatnich 20 latach znacznie wzrosło w polskim społeczeństwie przekonanie o konieczności ochrony życia dziecka poczętego. Dane OBOP z czerwca 2003 r. (TNS OBOP 064/03 Polacy o aborcji i ustawie antyaborcyjnej) mówią o 81% zwolennikach [!] (50% na „tak”, 31% na „raczej tak”) ochrony prawnej życia dzieci nienarodzonych.
Ankieta CBOS14 z czerwca 2003 r. rzeczywiście podaje takie dane jako rozkład poglądów na stwierdzenie, zresztą sugerujące odpowiedź, bo mówiące nie o ciąży czy płodzie ale o dzieciach „Życie dzieci poczętych powinno być chronione przez prawo”. Obok tej tabeli jednak jest druga, zatytułowana „Kobieta powinna mieć prawo do aborcji”. „Za” było 56% (25% zdecydowanie, 31% raczej), „przeciw” było 28% (14% raczej, 14% zdecydowanie). Według tego samego sondażu podobna wyglądały proporcje liczby zwolenników złagodzenia i zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej.
Kolejna ankieta CBOS, z lipca 2003 r. podaje podobne wyniki. Głosy za złagodzeniem ustawy to 61% (26% zdecydowanie, 35% raczej), za zaostrzeniem - 20%. Zwolenników dopuszczenia przerywania ciąży ze względu na ciężkie warunki lub trudną sytuację osobistą było 56%, przeciwników - 32%.
Wg badań OBOP z września 1996 54% pytanych uważało liberalizację ustawy antyaborcyjnej, do której wtedy doszło, za słuszną, 30% za niesłuszną.
I wreszcie w badaniach CBOS z lutego 2005 czytamy „W polskim społeczeństwie wyraźnie przeważa opinia, że kobieta powinna mieć prawo do decydowania w pierwszych tygodniach ciąży o tym, czy chce urodzić dziecko czy też nie (57%). Przeciwny pogląd wyraża znacznie mniej osób (36%).”
Badania CBOS z listopada 2006 r. pokazały dwie równoliczne grupy (po 44%), które zgadzają się lub nie, że kobieta powinna mieć prawo do aborcji15.
Z sondażu CBOS z października 2007 r. wynika, że 50% badanych zgadza się z prawem kobiety do aborcji w pierwszych tygodnia ciąży, 40% się nie zgadza. 47% uważa, że aborcja powinna być dozwolona (z ograniczeniami lub bez), 45% - że nie (z wyjątkami lub bez).16
W czerwcu 2008 badania CBOS wykazały, że 66% Polaków jest przeciwko przeciwdziałaniu przez władze kraju aborcji, 16% jest za przeciwdziałaniem, ale bez sankcji karnych, a tylko 6% jest za przeciwdziałaniem przy użyciu sankcji karnych17.
Sondaż CBOS z czerwca 2010 r. pokazuje, że 50% Polaków jest przeciwko prawu do aborcji, 45% jest za tym prawem18.
Widać więc, że przeciwnicy kryminalizacji aborcji mają zwykle przewagę liczebną, chociaż z tendencją spadkową i czasem z przewagą zwolenników w ostatnich badaniach. W sejmie, przynajmniej w kadencji 2005-2007 proporcjona zwolenników do przeciwników kryminalizacji była nawet większa niż w sondażu z 2010 r.19 13 kwietnia 2007 r. za wpisaniem zakazu aborcji do konstytucji głosowało 61% posłów, co nie wystarczyło jednak do zmiany konstytucji.
Zdrowie
Kolejne manipulacje autorek ulotki dotyczą związku aborcji i problemów kobiet ze zdrowiem:
2. Zmniejszająca się liczba zgonów kobiet związanych z ciążą porodem i połogiem (por. odpowiedni wykres20), stale poprawiające się zdrowie prokreacyjne kobiet oraz zmniejszająca [się] śmiertelność noworodków przeczą sugerowanej przez Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny ilości 200 tys. nielegalnych aborcji rocznie. Masowa skala zjawiska nielegalnej aborcji powodowałaby pogorszenie tej sytuacji, nie zaś polepszanie, jak w rzeczywistości ma to miejsce.
W ostatnich latach zdrowie Polaków uległo poprawie, zwiększyła się oczekiwana długość życia21, więc nic dziwnego, że obserwujemy polepszenie stanu zdrowia kobiet. Z tych samych powodów szybko zmniejsza się śmiertelność noworodków. Trudno ocenić, na ile wpływ na tę sytuację ma sama zmiana sposobu wykonywania aborcji zwłaszcza że istnieją tylko szacunkowe dane na jej temat. Jeżeli w ogóle aborcja ma jakikolwiek wpływ na śmiertelność noworodków. Jeżeli jest jakiś wpływ aborcji na zdrowotność lub liczbę zgonów kobiet, to pewne znaczenie może mieć zmiana sposobu wykonywania aborcji - obecnie znaczna ich część jest dokonywana farmakologicznie22, bez interwencji chirurgicznej, chociaż i ten sposób dokonywania aborcji może mieć negatywne konsekwencje dla zdrowia.
Dalej czytamy:
3. Zmniejszająca się liczba poronień samoistnych. Niemożliwe jest masowe klasyfikowanie przez lekarzy nielegalnych aborcji pod nazwą poronień samoistnych. Wskaźnik poronień samoistnych na 1000 kobiet w wieku rozrodczym w latach 1990-2004 zmniejszył się z 6,3 do 4,2. Bezwzględny spadek liczby poronień samoistnych obrazuje poniższa tabela.
Spadek liczby poronień samoistnych również może być spowodowany lepszą opieką medyczną i wzrostem dochodów, ale zmiany tego wskaźnika są niewielkie, a ostatnio nawet, niestety, wzrósł. Jak poinformował krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa Stanisław Radowicki23 w 2005 r. liczba ta wzrosła do prawie 50 tys. (z 42 tys. w r. 2004. W roku 1990 wynosiła 59 tys., w roku 1992 - 52 tys.). Autorki pisząc swój tekst w r. 2006 zapewne nie miały najnowszych danych, ale ten przypadek pokazuje jak chwiejne są ich niby-argumenty.
Do czego jest potrzebna liczba 14000?
Rozdział „Zawyżanie skali podziemia aborcyjnego” wyjaśnia intencje fałszowania danych przez autorki ulotki. Zwolennicy obecnej ustawy antyaborcyjnej otwarcie piszą, że obawiają się, iż duża liczba aborcji może być argumentem za liberalizacją ustawodawstwa. Autorki tekstu przypominają historię legalizacji aborcji w różnych krajach. W przypadku Stanów Zjednoczonych powołują się na znanego z Radia Maryja dr. Bernarda Natansona, który twierdzi że latach 60-tych i 70-tych działając w organizacji NARAL na rzecz legalizacji aborcji fałszował dane statystyczne, z których wynikało, że jest ich w USA ok. 100 tys. rocznie, gdy tymczasem NARAL mówił o milionie aborcji. Nie wiem jak wiarygodne dane nt. podziemnych aborcji były wtedy dostępne, ale statystyki już legalnej aborcji w latach 1973-2001 sięgają 1,0-1,6 mln rocznie. Poniżej miliona było tylko w pierwszych dwóch latach24. Jeżeli by te liczby w dodatku pomnożyć przez współczynnik PSOŻCz, to liczbę aborcji w Stanach Zjednoczonych można by szacować na wiele milionów rocznie. Tylko stosowanie takiego współczynnika w innych warunkach (kraju albo czasie) w ogóle nie ma sensu. Chociaż z pewnością statystyce oficjalnej, również w USA, może umykać jakaś część zabiegów.
Podobnie w ulotce PSOŻCz wygląda manipulacja danymi nt. aborcji w Wielkiej Brytanii:
Podobna sytuacja miała miejsce w trakcie kampanii na rzecz legalizacji aborcji w Wielkiej Brytanii. Brytyjskie organizacje proaborcyjne w latach 1960-65 podawały, że na terenie Wielkiej Brytanii i Walii dokonuje się rocznie 250000 nielegalnych zabiegów przerwania ciąży. Była to nieprawda. Rada Królewskiego Towarzystwa Ginekologicznego i Położniczego wydała w 1966 roku oświadczenie: „Wielokrotnie podawano, że liczba nielegalnych aborcji wynosi 100 tys. rocznie, najnowsze szacunki mówią nawet o 250 tys. Te liczby podobnie jak wcześniejsze szacunki mówiące o 50000 nielegalnych aborcji rocznie nie mają żadnych rzeczywistych podstaw” (Legalised Abortion: Report by the Council of the Royal College of Obstetricians and Gynaecologists, „British Medical Journal”, 1966; 1: 9850-854). Po legalizacji aborcji w Wielkiej Brytanii w 1968 r. legalnych aborcji było 23,6 tys., w 1969 54,8 tys. Od momentu legalizacji aborcji w tym kraju do chwili obecnej nigdy liczba aborcji nie osiągnęła 250000 (http://www.statistics.gov.uk/STATBASE/ssdataset.asp?vlnk=5777).
Niemniej jednak później nawet oficjalne dane znacznie przekroczyły nieprawdopodobną liczbę 100 tys. I zbliżyły się do bardziej pesymistycznego przewidywania – 250 tys., bo osiągnęły liczbę 206 tys. - w r. 200725. Faktyczna liczba aborcji mogła więc te przewidywania przekroczyć.
Dalej ulotka podaje:
Sytuacja w PRL w latach 50. wyglądała podobnie. Strona rządowa, chcąc zalegalizować przerywanie ciąży, podawała zupełnie zafałszowane szacunki. Podawano: „Według oceny Ministerstwa Zdrowia, liczba zabiegów dokonywanych z naruszeniem dotychczas obowiązujących przepisów sięga ok. 300 tys. rocznie, lub jest nawet wyższa” („Trybuna Ludu” nr 116 z 26 kwietnia 1956 r. s. 4). Tymczasem po legalizacji w 1956 r. liczba legalnych aborcji wynosiła: w 1957 r. 36368, w 1958 r. 44233 („Trybuna Ludu” nr 116 z 26 kwietnia 1956 r. s. 4), czyli niemal dziesięciokrotnie mniej.
Ale o. Meissner, na którego autorki powołują się wyliczając z podanych przez niego liczb „współczynnik”, podaje szacowaną liczbę aborcji w r. 1955 na 278 tys. W r. 1956 - 293 tys., w r. 1957 - 294 tys. Więc jak? Publikacja o. Meissnera jest przydatna do wyliczenia współczynnika, który pozwolił zwiększyć ilość pseudonaukowego makijażu omawianej pracy, ale same dane użyte do wyliczenia współczynnika nie są przydatne - bo podważają uparcie forsowaną tezę.
Autorki tak podsumowują swoje wywody:
Podawanie zawyżonych danych na temat skali nielegalnej aborcji jest jak widać z przytoczonych danych stałym elementem kampanii proaborcyjnej. Jej celem jest wpojenie społeczeństwu przekonania, że należy ten stan rzeczy zaakceptować i co za tym idzie zalegalizować. Powyżej wykazano, że podawane ostatnio w Polsce przez środowiska aborcyjne szacunki podziemia aborcyjnego 80-200 tysięcy rocznie są całkowicie niezgodne z rzeczywistością.
Rzetelne analizy wykazują, że wielkość tzw. podziemia aborcyjnego w Polsce zawiera się w granicach 7 tys. - 14 tys. rocznie.
Tymczasem „rzetelne” analizy Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka polegają na:
wybieraniu prac i artykułów tak, aby pasowały do założonej tezy, pomijanie tych, które nie pasują, a z tych prac wybieraniu treści, które pasują, pomijaniu tych, które zaprzeczają założonej tezie,
niejasnych definicjach (pojęcie „dopuszczalności”, zniknięcie z wyliczeń 3000 oficjalnych aborcji),
podawaniu fałszywych cytatów z wybranych prac („stwierdził, że stosunek ten wynosi...”),
używaniu do wyliczeń mało wiarygodnych, ale pasujących do tezy danych,
podawaniu wyników obliczeń (współczynnik PSOŻCz) nie pasujących do danych z cytowanych prac,
przyjęcie bez dowodu, że „współczynnik” jest z grubsza stały, podczas gdy wykazuje on zmienność o prawie dwa rzędy wielkości,
takim wybieraniu wyników sondaży, żeby poprzeć twierdzenie, że reprezentuje się poglądy wyznawane przez większość społeczeństwa,
podpieraniu się danymi o zjawiskach, które mają nikły związek z założoną tezą, ale akurat do niej jakoś pasują (metoda ryzykowna, jak pokazuje przypadek powołania się na dane o poronieniach samoistnych!),
wytykaniu przeciwnikom fałszywych przepowiedni dotyczących liczby aborcji podczas gdy ich przepowiednie właśnie na ogół się sprawdziły,
tryumfalnym stwierdzeniu swojej racji i przegranej podstępnych przeciwników.
Jak widać PFOŻCz uczciwie się napracowała nad fałszowaniem rzeczywistości. Ale na tym nie koniec. Dr Zięba co najmniej od 2005 r. chwalił wielokrotnie w Radiu Maryja edukację seksualną w polskich szkołach26: „wspaniałe wyniki, które myśmy osiągnęli wysiłkiem wychowawczym, ale także i organizacyjnym ... także wielkim dziełem katechizacji”. W związku z tym „za granicą ... nie mogą wyjść z podziwu ... wyniki macie rewelacyjne”. Zięba mówił np. w maju 2005 r., że w Szwecji było 6000 aborcji u nieletnich, a w Polsce najwyżej 17027. W czerwcu 2008 r. podawał, że w Polsce przy 199 aborcjach28 jest najwyżej 0,13 aborcji na tysiąc nieletnich (jeżeli nawet wszystkie dotyczyły nieletnich, czego nie wiemy), a w Szwecji i Wielkiej Brytanii ponad 23 i 21 na tysiąc - „my mamy wyniki 200 razy lepsze niż osławiona z powodu swej rzekomo dobrej seksedukacji Szwecja”. Tymczasem wszystkich aborcji było zapewne ok. 500 razy więcej niż tych wykonanych legalnie, co tłumaczy z naddatkiem „200 razy lepsze wyniki”.
Zięba mówi o legalnych aborcjach z raportu rządu o wykonaniu ustawy tak, jakby to były wszystkie aborcje, a nie tylko nieliczne legalne29 Żeby uzyskać tak doskonałe wyniki nie tylko przemilcza szacunki liczby aborcji zbliżone do 100 tys., pomija również swoje własne mozolne wyliczenia mówiące o 14 tys. aborcji rocznie i w praktyce przyjmuje, że całkowita liczba aborcji jest równa liczbie legalnych aborcji, co podważa wszystkie rozważania o „współczynniku”. Tym samym udowadnia, że cała ta ciężka praca nie miała sensu.
Rafał Maszkowski, 2007-2011
http://www.radiomaryja.pl.eu.org/
Wersja uzupełniona i rozszerzona (2011-04, 2016-09). Oryginalny tekst ukazał się w „Zadrze” 1-2/2008.
Dziękuję za cenne uwagi Jolancie Plakwicz, Wiesławie Gralak i Adamowi Mielcarkowi.
Przypisy
2 Wtedy w PiS, potem w Prawicy Rzeczpospolitej, współpracownik A. Zięby z zarządu Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia.
3 Zajmuję się też innymi kampaniami propagandowymi, na które można się natknąć w Radiu Maryja, zob. np. http://www.radiomaryja.pl.eu.org/teksty/klamstwa_Radia_Maryja.html, http://www.radiomaryja.pl.eu.org/teksty/rzmorm/etyka.html#klamstwa
4 http://www.npr.prolife.pl/podziemie.htm, http://www.niedziela.pl/artykul_w_niedzieli.php?doc=nd200412&nr=7
5 http://www.pro-life.pl/?a=pages&id=32, http://www.pro-life.pl/?a=sys@FileGet&file=uploaded_files/Podziemie_aborcyjne_2006.pdf, http://www.pro-life.pl/wp-content/uploads/2014/01/Podziemie-aborcyjne-w-Polsce.doc
6 Dwie prace naukowe opublikowane w „Studiach demograficznych”: prof. Marek Okólski, Zapobieganie i przerywanie ciąży w Polsce, „Studia Demograficzne”, 2/1984; prof. Janina Jóźwiak i dr hab. Jan Paradysz, „Demograficzny wymiar aborcji”, Studia Demograficzne 1/1993; oraz artykuł prasowy: o. Karol Wojciech Meissner, Częstość poronień, „Słowo Powszechne” nr 85-86/1991
7 Studia Demograficzne 1/1993
8 Dalej będę go nazywał współczynnikiem PSOŻCz.
9 Dz. U. z dnia 1 marca 1993 r., nr 17 poz. 78.
10 82137 przypadków wg http://www.federa.org.pl/publikacje/raporty/aborcja2000/tabela.htm
11 Pohyb obyvatelstva http://www.czso.cz/csu/redakce.nsf/i/oby_cr
12 „Studia Demograficzne”, 2/1999.
13 Pomijam wykresy i tabele zawarte w ulotce. Pełne teksty ulotek są dostępne przez WWW.
16 http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4551816.html, http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2007/K_152_07.PDF
19 Może to wynikać ze znanego faktu, że poziom moralny postów jest znacznie wyższy niż przeciętnych obywateli.
20 Zob. przypis 13.
21 Od lat 80-tych do teraz wzrosła z 71 do 75 lat: http://www.stat.gov.pl/dane_spol-gosp/ludnosc/trwanie_zycia/index.htm
22 Usunięcie zagnieżdzonego zarodka poprzez zażywanie środków farmakologicznych, zwykle pigułek hormonalnych.
23 Na posiedzeniu sejmowej Komisji Rodziny i Praw Kobiet 14 XII 2006, zob.: http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/pos5?OpenAgent&ROD-47
24 http://www.nrlc.org/abortion/aboramt.html, http://www.nrlc.org/abortion/facts/abortionstats.html, http://www.abortiontv.com/Misc/AbortionStatistics.htm.
25 W latach 1976-2009 od 130 do 206 tys.: http://www.dh.gov.uk/en/Publicationsandstatistics/Publications/PublicationsStatistics/DH_116039
26 Raporty o (marnym) stanie wiedzy o seksualności wśród uczniów można znaleźć w: http://www.ponton.org.pl/
27 Zapewne nawiązuje do 174 legalnych aborcji w 2003 r.
28 Tyle było w 2004 r. legalnych aborcji.
29 Między 2004 a 2010 r. liczba legalnych aborcji wzrosła 2,7 razy, do 538. Są przy tym poważne wątpliwości czy raport obejmuje wszystkie legalne aborcje, zob.: