Maciej Stasiński
15-07-2006
, ostatnia aktualizacja 14-07-2006 17:01
Polacy mają Radio Maryja i sądzą, że czegoś takiego nie ma w żadnym innym kraju Europy. Hiszpanie mają radio COPE i też tak uważają
Liberalni i europejscy Polacy dziwią się, że przez kilkanaście lat demokratycznych przemian polski Kościół katolicki nie może sobie dać rady z rozgłośnią, której polityczna wojowniczość przeczy duchowi chrześcijaństwa, niszczy autorytety, sieje nieufność do Europy, podsyca antysemityzm, wzbudza nienawiść i dzieli Polaków, wynosi jedną partię polityczną, a strąca inną. Dopiero list otwarty z Watykanu rządzonego przez Benedykta XVI zmusił polskich biskupów do działania, by okiełznać księdza Tadeusza Rydzyka.
Liberalni i europejscy Hiszpanie, zarówno prawicowi, jak i lewicowi, zachodzą w głowę, dlaczego hiszpańscy biskupi tolerują to, że rozgłośnia katolicka lży lewicowy rząd i prawicową opozycję, sama kreuje się na polityczną siłę, wzywa króla do abdykacji, tępi jedne gazety, chwali inne, uprawia propagandę opartą na zniewagach, obmowie, kłamstwie i nienawiści, jawnie sprzeczną z duchem chrześcijańskim.
Robi to codziennie, przez wiele godzin, Federico Jimenez Losantos, pierwszy głos radia COPE (Cadena de Ondas Populares Espanolas), najgłośniejszy dzisiaj publicysta hiszpański, człowiek, który w ostatnich latach uczynił więcej niż ktokolwiek inny dla skłócenia Hiszpanów.
Tuba skrajnej prawicy
Jimenez Losantos prowadzi poranny, najbardziej słuchany blok programowy radia. Najwyraźniej wziął sobie dosłownie do serca maksymę Carla Schmitta, że w polityce najważniejsze jest wskazanie wroga, i jest tej zasadzie wierny. Ten piewca słusznej ideologii agresywnej, konserwatywnej, nacjonalistycznej prawicy wrogów znajduje przede wszystkim na lewicy, bije w dawnych komunistów oraz socjalistów, którzy nigdy komunistami nie byli. Zwalcza też moralny i obyczajowy liberalizm, homoseksualistów, lesbijki i feministki (wszak zdrowa Hiszpania musi być krzepka moralnie) oraz nacjonalizmy peryferyjne, czyli np. kataloński czy baskijski. W odróżnieniu od Radia Maryja czy LPR-u, do wrogów nie zalicza jednak ani Żydów, ani Europy, ani gospodarczego liberalizmu.
Na szczyty napastliwej propagandy zaniosły Jimeneza Losantosa krwawe zamachy w Madrycie wiosną 2004. Do dzisiaj uznaje je za mroczny spisek nie tylko muzułmańskich terrorystów, ale też hiszpańskich i marokańskich służb specjalnych, być może baskijskiej ETA i, kto wie, czy nie samych socjalistów, którzy przecież dzięki zamachom odebrali władzę Partii Ludowej.
Jimenez Losantos codziennie w sprawach zasadniczych oraz najdrobniejszych zacietrzewionym stentorowym głosem zwalcza rząd socjalistyczny jak wroga na wojnie. Przekręca złośliwie nazwiska socjalistów, lży ich jako stalinowców, katów, łajdaków i zdrajców. - Wczoraj skazano na trzy do pięciu lat czekistów, funkcjonariuszy policji politycznej premiera Zapatero, którzy wcześniej byli po prostu policjantami, za nieuzasadnione zatrzymania dwóch członków prawicowej Partii Ludowej. Przecież nielegalne zatrzymanie nazywa się porwaniem, to gwałt na prawie, to zamach w stylu Czeki! - mówił niedawno.
Odpowiedzialny za poszerzenie autonomii katalońskiej rząd oskarża o "wkroczenie na drogę Holocaustu", którego ofiarą są rzekomo Hiszpanie: - Zapatero likwiduje Hiszpanię, paktując z wrogami Hiszpanii [tzn. z nacjonalistami katalońskimi i baskijskimi]. Likwiduje wolność, paktując z wrogami wolności [tzn. z bojownikami ETA, z którymi Zapatero nawiązał rokowania pokojowe mające położyć kres baskijskiemu terroryzmowi].
Jimenez Losantos nie cierpi II Republiki obalonej w 1939 r. przez wojskowych generała Franco i nie znosi, gdy rząd socjalistyczny się do niej odwołuje: - Zapatero chwali Republikę i mówi, że Hiszpanie są z niej dumni. Chyba tylko ci Hiszpanie od zamachów terrorystycznych 11 marca 2004 mogą chwalić reżim od początku do końca zbrukany krwią i cuchnący sadzą!
Republikę uważa za "najgorsze wydarzenie w dziejach Hiszpanii". Do czasu rządów Zapatero. Teraz to jego rząd jest najgorszy, bo ówcześni republikanie "chociaż chcieli zachować Hiszpanię, a Zapatero nawet tego nie chce".
Choć prawica i tak zawzięcie zwalcza rząd socjalistów, publicysta żąda więcej: - Co wam muszą jeszcze zrobić, żebyście się ocknęli!? Chyba zacząć was rozstrzeliwać! Macie ich gryźć i kąsać! A jak wam brakuje zębów, to protezą albo zawołajcie kogoś, kto je ma!
Nie oszczędza nikogo. Kilku polityków prawicy, których zaatakował, wytoczyło mu procesy sądowe. Tydzień temu sąd w Madrycie uznał, że "wolność słowa nie obejmuje prawa do zniewagi" i zakazał Jimenezowi Losantosowi oraz COPE używania pod adresem prawicowego dziennika "ABC" systematycznie dotąd stosowanych określeń, które sąd skrzętnie wyliczył: "żałosny", "zdradziecki", "brudny", "łajdacki", "podły", "obrzydliwy", "nikczemny", "haniebny", "bandycki", itd.
Jimenez Losantos atakuje bez pardonu nawet króla Juana Carlosa, dla ogromnej większości dzisiejszych Hiszpanów postać o wielkich zasługach dla odrodzonej 30 lat temu hiszpańskiej demokracji. Po ogłoszeniu w marcu przez terrorystów baskijskich z ETA zawieszenia broni, gdy król poparł rząd socjalistyczny w jego staraniach o trwały pokój w Kraju Basków, poradził monarsze, by ten "zamknął się, skoro wcześniej nie protestował w czasie debaty nad nowym statutem katalońskim". Króla oskarża o haniebny sojusz z socjalistami oraz o zdradę prawicy. - Król wciąż sprzyja tym, którzy niszczą Hiszpanię. Jego prestiż jest bardzo poważnie nadszarpnięty. Juan Carlos traci poparcie lawinowo. Monarchię może ocalić tylko jego abdykacja na rzecz syna.
Biografia Jimeneza Losantosa potwierdza tezę, że skrajności się lubią. W latach 70., jeszcze jako student nauk humanistycznych i filologii hiszpańskiej, był maoistą. Dopiero podróż do Chin Ludowych w 1980 r. zraziła go do komunizmu w wersji chińskiej. Przez kilka lat był socjalistą i publicystą dwóch lewicowych tytułów, z którymi rozstał się w 1986. Nie podobało mu się poparcie redakcji dla decyzji socjalistycznego rządu Felipe Gonzaleza o wstąpieniu Hiszpanii do NATO. Napisał wówczas książkę atakującą rządy Gonzaleza. Potem przez dziesięć lat miał stały felieton w dzienniku "ABC", który porzucił jako nie dość prawicowy. W COPE pracuje od początku lat 90.
Napaści Jimeneza Losantosa na króla, rząd, ministrów i opozycję, a także konkurencyjne media spowodowały serię skarg na COPE wniesionych do konferencji biskupów, m.in. ze strony króla, który wcześniej nigdy tego nie robił. Mimo wielokrotnych, poufnie składanych obietnic, że coś z tym zrobią, lecz "potrzebują nieco czasu", biskupi milczą i nie robią nic, mimo że całe odium za brutalizację życia publicznego spada na nich, nie zaś jedynie na "wolnego strzelca" Jimeneza Losantosa.
Kościół oblężony
W ciągu ostatnich dwóch lat rozgłośnia stała się głosem Kościoła katolickiego w obronie tradycyjnych wartości wobec prawodawczej ofensywy socjalistycznego rządu José Luisa Zapatero, który zalegalizował związki homoseksualne z prawem do adopcji dzieci, ograniczył nauczanie religii w szkołach, uchwalił prawo o biomedycznych eksperymentach z embrionami oraz zapowiada liberalizację ustawy o aborcji czy dopuszczeniu eutanazji.
Kościół hiszpański wciąż płaci cenę za bezwarunkowe wspieranie generała Franco. Inaczej niż w Polsce komunistycznej, w Hiszpanii Kościół stał u boku władzy dyktatorskiej dławiącej wolność obywateli. Kiedy ci wolność odzyskali, jednym z ich dążeń stało się uwolnienie od wszechobecnej presji Kościoła we wszystkich dziedzinach życia. Dlatego po śmierci dyktatora w 1975 r. Kościół miał kłopot z odnalezieniem swojego miejsca w demokracji. Dziś, pozbawiony rządu dusz i wyparty z wielu sfer życia publicznego, cofa się przed naporem świeckiej obyczajowości, której rzecznikami są nie tylko socjaliści Zapatero. Także prawicowa Partia Ludowa, która w czasach swoich rządów broniła prawa do aborcji w wyjątkowych przypadkach, popierała upowszechnianie antykoncepcji i wcale nie forsowała przesadnie nauczania religii w szkołach.
COPE broni zasad, po których stronie opowiada się każdy Kościół - Jana XXIII, Jana Pawła II i Benedykta XVI. Jednak radio angażuje się także w bieżącą politykę, która z zasadami moralności katolickiej nie ma nic wspólnego.
W swojej namiętnej obronie jedności państwa hiszpańskiego COPE jest tubą większości hierarchów reprezentujących centralistyczną Kastylię i inne mniej narodowo czy kulturalnie wyodrębnione regiony Hiszpanii. Jego propaganda jest jednak nie do przyjęcia dla biskupów z Katalonii i Kraju Basków, którzy otwarcie sympatyzują ze swoimi małymi ojczyznami. Niedawno Episkopat musiał zarzucić opublikowanie listu pasterskiego do wiernych z wezwaniem do obrony jedności Hiszpanii jako "dobra moralnego" wskutek kategorycznego sprzeciwu biskupów baskijskich i katalońskich. Zamiast być głosem zagrożonego i zagonionego do kąta katolicyzmu, kościelne radio dzieli więc Kościół i przeciwstawia sobie jego hierarchów.