Sposoby manipulacji w artykułach publicystycznych 
"Naszego Dziennika"

2/4

"Obrońca przestępców" to opracowana przez Mariana Piłkę analiza decyzji prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego o zawetowaniu nowelizacji ustawy Kodeks Karny, stanowiąca interesujący przykład dość wprawdzie pokrętnej, ale przekonywającej dla mniej zorientowanych w zagadnieniu czytelników argumentacji. Z pierwszym spośród zastosowanego tu przez autora szerokiego arsenału środków służących manipulacji stykamy się już w tytule. "Obrońca przestępców" to oczywista hiperbola - odmowa podpisania poprawki (z powodu kardynalnych błędów prawnych absolutnie nie nadającej się zresztą do wejścia do życie) została tu w skrajny sposób przejaskrawiona i użyta do postawienia znaku równości między prezydentem a kryminalistami. Teza ta rozszerzona jest następnie w lidzie:
"Aleksander Kwaśniewski, wetując uchwalone przez Sejm poprzedniej kadencji nowelizacje kodeksów karnych, wystąpił jako obrońca świata przestępczego. Weto, którego sens sprowadza się do zablokowania zaostrzeń kar dla przestępców i usprawnień procedur sądowych, nie jest jedynym działaniem Kwaśniewskiego w obronie przestępców"
W tym więc miejscu dowiadujemy się, że omawiana decyzja prezydenta nie była bynajmniej odosobnionym wybrykiem, że stanowi kontynuację wcześniejszej, "prokryminalnej" polityki Kwaśniewskiego. Kolejne zdania potwierdzają nasze obawy:
"W 1997 podpisał, uchwalone głosami SLD, PSL i Unii Wolności, nowe kodeksy, które łagodziły kary. W tym samym roku podpisał ustawę znoszącą karalność handlu tzw. małych ilości narkotyków (...) W ubiegłym roku zawetował ustawę o zakazie rozpowszechniania pornografii, pomimo że wszelkie obiektywne badania ukazują jej destruktywny wpływ (…) Jako Prezydent RP, Kwaśniewski ułaskawił kilka tysięcy przestępców, średnio około trzech dziennie".
Tu zaś autor artykułu stara się najwyraźniej nie dopuścić, by fakty niepotrzebnie zakłócały jego spójną i elegancką linię rozumowania - Kodeks Karny z 1997 wcale nie łagodzi kar, o czym może przekonać się każdy, kto choć pobieżnie przejrzy wspomniany akt prawny, a rzekoma szkodliwość pornografii nie została nigdy udowodniona przez żadne niezależne prace badawcze. Niemniej przeciętny czytelnik "ND" może już poczuć się przytłoczony i przerażony tą ilością sprzyjających przestępcom decyzji prezydenta. Bardzo pomysłowe i sugestywne jest także przeliczenie liczby ułaskawionych na "dzienną średnią", co ma wywołać wrażenie, że ułaskawianie groźnych kryminalistów jest stałym punktem w rozkładzie dnia Kwaśniewskiego. Następny ciekawy fragment znajdujemy akapit niżej:
"(…) zaostrzenie prawa karnego zostało uchwalone przed wyborami parlamentarnymi. (…) Strach przed wyborcami spowodował, że środowiska lewicowo-liberalne wzięły pod uwagę poglądy wyborców i poparły zaostrzenie prawa karnego. Ale teraz jest po wyborach i lewica nie musi obawiać się głosu wyborców".
Doniosłość tych kilku zdań dla naszych rozważań polega na tym, że po raz pierwszy w artykule pojawia się tu złowrogie sformułowanie środowiska lewicowo-liberalne, które wprawdzie z punktu widzenia nauki o doktrynach politycznych i prawnych nie ma większego sensu, ale jest dla czytelników "ND" wielokrotnie już wypróbowanym straszakiem. Kolejna część artykułu, opatrzona śródtytułem Unikną kary, także zawiera kilka środków manipulacji:
"Argumenty mówiące, że nowe procedury sądowe, pozwalające sądzić przestępców bez względu na formalistyczne wybiegi, stanowią kompromitację systemu sądowego, są obrazą zdrowego rozsądku". 
W tym fragmencie tekstu Marian Piłka najpierw stawia przeciwko poprawkom wymyślony przez siebie (i zupełnie absurdalny) argument, a potem go obala. Nowelizacja, owszem, stanowiłaby kompromitację systemu sądowego, ale nie dlatego, że pozwalała sądzić przestępców bez względu na formalistyczne wybiegi, ale dlatego, że była zwykłym bublem prawnym, niemożliwym do stosowania w praktyce. Ale kontynuujmy:
"Od tego momentu, poprzez zawetowanie nowelizacji pozwalającej na usprawnienie procesu sądowego, Kwaśniewski osobiście odpowiada za nieskuteczność polskich procedur sądowych".
Tutaj mamy już do czynienia z bezpośrednim atakiem na Kwaśniewskiego - motyw ten powróci jeszcze pod koniec artykułu, na razie jednak przejdźmy do kolejnego akapitu, stanowiącego prawdziwy majstersztyk w dziedzinie dowodzenia swych racji:
"Wreszcie argumentacja, jakoby nowelizowane kodeksy były sprzeczne z Konstytucją, ujawniają rzeczywiste intencje twórców ustawy zasadniczej, która nie broni bezpieczeństwa polskich rodzin, jest sprzeczna z elementarnym poczuciem bezpieczeństwa, wyżej stawia prawa przestępców, niż spokój i bezpieczeństwo obywateli".
Tak więc, zdaniem autora, fakt sprzeczności aktu prawnego z Konstytucją nie stanowi wady tego aktu, ani przeszkody dla jego wprowadzenia w życie! Co więcej, stanowi jego walor! Jeżeli bowiem nowelizacja nie jest zgodna z Konstytucją, a przez to z całym porządkiem prawnym państwa, to zmienić należy nie ustawę, a Konstytucję i porządek prawny (z pewnością i jedno, i drugie jest lewicowo-liberalne)! Piłka zastosował tu klasyczny manewr zwany popularnie odwracaniem kota ogonem... Ale przejdźmy dalej, do następnej części artykułu, zatytułowanej Prawa dla przestępców (co stanowi kolejną sugestię, że weto prezydenta jest na rękę głównie kryminalistom):
"Zawetowanie nowelizacji kodeksów karnych jest spowodowane przede wszystkim faktem, iż zrywają one z kilkunastoletnią tradycją liberalno-lewicowej polityki karnej, której podstawowym aksjomatem jest obrona praw przestępców. Nowelizacja za fundament prawa uznała bezpieczeństwo publiczne, prawo obywateli do spokoju i bezpieczeństwa, wreszcie wzięła w obronę ofiarę, a nie przestępcę. (…) Zasada sprawiedliwości jako fundament prawa karnego została całkowicie zakwestionowana przez lewicowo-liberalne koncepcje prawa karnego i polityki karnej. Zastąpiono ją wizją swoiście rozumianych praw człowieka (…) Zgodnie z marksistowską ideologią, człowiek jest zdeterminowany przez warunki społeczne, a zatem podstawowym celem prawa nie jest wymierzenie sprawiedliwości (…)"
Tutaj, poza kilkukrotnym grożeniu czytelnikom widmem liberalnej lewicy, tym razem przejawiającej się w formie liberalno-lewicowej polityki karnej i jej głównego aksjomatu, jakim jest obrona praw przestępców, Piłka pisze również o ideologii marksistowskiej, która - pomimo niewielkiego związku z tematyką artykułu - stanowi doskonałe uzupełnienie liberalnego straszaka. W dalszej części mamy, cokolwiek niestandardowe i znacznie odbiegające od wykładanych na uniwersytetach, rozważania na temat doktryny prawa karnego - zakończone stwierdzeniem, że surowość kary (…) odstrasza od popełnienia przestępstwa, a zatem jest jedynie skuteczną metodą zwalczania przestępczości, co jest oczywistą bzdurą. W ostatnim akapicie autor dokonuje résumé:
"W koncepcji prawa karnego odzwierciedla się zasadniczy spór o charakter państwa - czy będzie to państwo sprawiedliwe, które chce bronić obywateli, ich spokoju i bezpieczeństwa; czy też będziemy mieli do czynienia ze stopniowym wprowadzaniem liberalno-lewicowych utopii, które w rzeczywistości demontują państwo, biorąc w opiekę prawa przestępców i różnych dewiantów. Utopie te są wymierzone w prawa rodziny, w porządek publiczny, w prawo do spokoju i bezpieczeństwa. Lewicowo-liberalna koncepcja prawa karnego jest zagrożeniem dla każdego obywatela".
Zauważmy tu, jak sprytnie autor artykułu zmusza czytelników do opowiedzenia się po jednej ze stron sporu. Piłka stawia - oczywiście całkowicie fałszywą - alternatywę: z jednej strony mamy stanowiące zagrożenie dla każdego obywatela liberalno-lewicowe utopie, z drugiej - symbolizowane przez nowelizację Kodeksu Karnego państwo bezpieczne i sprawiedliwe. A jako że każdy jest w końcu za państwem bezpiecznym i sprawiedliwym, popieranie zawetowanych przez Kwaśniewskiego poprawek zdaje się naturalne i oczywiste... "Obrońca przestępców" kończy się bezpardonowym atakiem na prezydenta, stanowiącym powtórzenie wcześniejszych zarzutów - tym razem w bardziej skondensowanej i zaostrzonej formie: 
"Aleksander Kwaśniewski, wetując zaostrzenie prawa w nowych kodeksach stanął po stronie przestępców, opowiedział się za dezintegracją porządku publicznego i systemu sądowego. Jeszcze raz pokazał, że bliższe są mu miazmaty ideologiczne, będące popłuczynami marksizmu, niż obrona porządku publicznego, do którego jest zobowiązany nawet przepisami tej wadliwej konstytucji, jaką współtworzył i która obowiązuje w Polsce".

1 - 2 - 3 - 4

(c) Rafał Kuś 2002 & rydzyk24.net 2005