| |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Kiosk
Christophe Châtelot/26.05.2006 14:58 Polska radiokrucjata Kontrowersyjna rozgłośnia, podająca, iż słucha jej od 2 do 4 milionów osób, głównie mieszkańców wsi, stawia w niezręcznej sytuacji toruńską kurię Toruńskie radio prowadzi nad Wisłą własną misję ewangelizacyjną, która ma więcej wspólnego z polityką niż z religią. Do niedawna rozgłośnia mogła liczyć na pobłażliwe milczenie Jana Pawła II. Czy jego następca będzie równie wyrozumiały? Fresk przedstawiający Najświętszą Marię Pannę zwieńczony satelitarnym talerzem transmisyjnym ozdabia mury budynku rozgłośni Radia Maryja. To właśnie w ten sposób Tadeusz Rydzyk – ojciec dyrektor – prowadzi swoją kontrowersyjną krucjatę medialną, religijną i polityczną. Ksiądz redemptorysta podjął ją po to by, jak mówi, „wyzwolić Polskę, ten wielki naród jednego języka, jednej kultury i jednej religii”. W przerwach pomiędzy transmisjami z mszy i kościelnymi pieśniami zarówno na antenie Radia Maryja, na falach Telewizji Trwam i na łamach „Naszego Dziennika” wyjaśnia się wiernym, kto jest wrogiem, a kto nie. „Ojciec Rydzyk wzniósł barykady przeciwko Żydom, masonom, liberałom wszelkiej maści, homoseksualistom, socjalistom i zwolennikom Unii Europejskiej, słowem, przeciwko wszystkim obcym, w tym nieprzychylnym mu mediom” – wylicza Marcin Kowalski, dziennikarz „Gazety Wyborczej”. W Toruniu, w siedzibie radia, w dawnym warownym grodzie rycerzy zakonu krzyżackiego oddalonym o 200 kilometrów od Warszawy, żwawa 60-latka Ewelina chętnie opowiada o swojej walce „ze spiskiem, którego ofiarą padł kraj i radio” . Nie chce podawać nazwiska, ponieważ, jak mówi, „nie należy się przedstawiać zagranicznym dziennikarzom”. Ta emerytowana nauczycielka tłumaczy, że „Radio Maryja jest jedynym medium głoszącym prawdę”. Nie przeszkadzają jej białe plamy w życiorysie ojca Rydzyka. W uszach silnej i zwartej grupy 300 tysięcy słuchaczy, głównie starszych kobiet (zwanych dziś „moherowymi beretami” w nawiązaniu do ich niemodnego nakrycia głowy) głos Radia Maryja brzmi niczym słowo ewangelii. W księgarni rozgłośni, pomiędzy półkami uginającymi się pod literaturą przedstawiającą przyszłość Unii Europejskiej w najlepszym razie na wzór biblijnych miast Sodomy i Gomory, Ewelina nie szczędzi pochwalnych peanów pod adresem ojca dyrektora. „On pragnie tylko naszego dobra i samo dobro czyni. To cudotwórca!” – zapewnia. W uzasadnieniu wskazuje na stojący na zewnątrz krzyż upamiętniający dzień, w którym, jak zaklina się kobieta, „modlitwy ojca Rydzyka zatrzymały pożar u wrót siedziby radia”. A gdy już o modlitwach mowa, to słuchacze mogą je odmawiać na okrągło, przyłączając się do radiowych litanii. „To one ocaliły Radio Maryja przed upadkiem” – szepcze Ewelina, wciskając nam do ręki pęk „cudownych” medalików pobłogosławionych przez „tego świętego człowieka”. Przetrwanie Radia Maryja jest finansową zagadką, której nikt nie zdołał rozwikłać. „Stacja jest własnością jej słuchaczy” – odpowiadał na wielokrotnie stawiane mu zarzuty ojciec Rydzyk. Zgrupowani na łonie rodziny Radia Maryja wierni muszą być niezwykle szczodrzy dla ojca dyrektora. Sprawy kościelne łączą się na falach radia z nie zawsze czystymi interesami. Co jakiś czas słuchaczom przypomina się o numerze konta należącej do ojca Rydzyka fundacji Lux Veritas poprzedzając to wyrwanymi z kontekstu słowami papieża Jana Pawła II: „Codziennie dziękujcie Bogu, że takie radio może w Polsce istnieć”. Mimo to sędziowie, niezbyt zresztą dociekliwi, wciąż nie wiedzą, gdzie podziały się miliony dolarów zebrane w 1997 roku przez Rydzyka dla ratowania Stoczni Gdańskiej. Nie wiadomo, jakie były to sumy, choć teoretycznie można by tego dociec analizując rozliczenia podatkowe płacone przez darczyńców Radia Maryja: przedsiębiorstwa i osoby prywatne. Nie wyjaśniono także, dlaczego w początkowym okresie transmisje odbywały się z terytorium Rosji i to na częstotliwościach wojskowych. Dość niejasne są powiązania Rydzyka z Janem Kobylańskim, polskim biznesmenem, który po drugiej wojnie światowej wyemigrował do Urugwaju, a teraz ma zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych ze względu na kolaborację z nazistami. „Nikt tak naprawdę nie wie, skąd pochodzą pieniądze rozgłośni i nikt nie kontroluje jej rachunków” – podsumowuje Rafał Maszkowski ze stowarzyszenia walczącego z antysemityzmem i ksenofobią. Jedna sprawa nie pozostawia wątpliwości. Fundacja ojca Rydzyka doskonale wie, jak finansować swoje projekty – nawet te najdroższe, jak na przykład Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Jej budynek błyszczy marmurami i jest bogato wyposażony w kamery oraz studia nagraniowe. „Podczas przemówienia inaugurującego rok szkolny ojciec dyrektor wyjaśnił 300 studentom, że to Bóg jest właścicielem wszystkich banków na świecie – opowiada jeden z uczniów szkoły. – Nawet tych znajdujących się w rękach Żydów. Prosił nas o modlitwę, by Bóg nas wysłuchał i wspomógł finansowo”. Siedząc w popularnym pubie Torunia, w mieście liczącym 30 tysięcy studentów, z dala od bigoterii imperium medialnego ojca Rydzyka, chłopak otwiera się i tłumaczy. „Pochodzę z ubogiej chłopskiej rodziny, a w tej szkole koszty kształcenia się są niższe niż gdzie indziej”. Egzamin wstępny też jest łatwiejszy. „Tak jak Opus Dei szkoli swoje kadry, tak ojciec Rydzyk formuje swoich dziennikarzy, aby pracowali w jego redakcjach i głosili jego idee – mówi z ironią w głosie Marcin Kowalski. – Zresztą i tak trudno by im było znaleźć pracę poza mediami ojca dyrektora”.
Jeżeli na Forum widzisz błąd, napisz do nas | Prasa polska Prasa zagraniczna
Zobacz także Podtekst seksualny przestał odgrywać w reklamie rolę wabika na niezdecydowanych klientów Kiedyś sądzono, że piękna, zmysłowa modelka potrafi sprzedać każdy produkt. Ale najnowsze badania pokazują, że czasem ładna buzia nawet odstrasza. Potencjalny klient może odnieść wrażenie, że producent go naciąga – zamiast sięgnąć po rzeczowe argumenty, ucieka się do sztuczek. » La Vanguardia: Piergiorgio M. Sandri Rozmowa z Giulianą Sgreną Była korespondentką w czasie konfliktów w Somalii, Algierii i Afganistanie. Ale ostatni wyjazd do Iraku podciął jej skrzydła. Włoska dziennikarka Giuliana Sgrena przestała wierzyć w moc słowa. Zwłaszcza gdy relacjonowanie odbywa się pod dyktando sił zbrojnych. » La Vanguardia: Ima Sanchís | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|