Gazeta.pl > Kraj

A A A Poleć znajomemu     Wydrukuj RSS Kraj - Gazeta.pl

Radio Maryja źle uczy modlić

ks. Tomasz Słomiński, 37-letni wikariusz parafii Chrystusa Dobrego Pasterza w Poznaniu
2005-02-28, ostatnia aktualizacja 2005-02-28 00:00

Problem nie tkwi w gościach Radia Maryja. Nie tylko "Rozmowy niedokończone" trzeba zakończyć. Nie tylko sprawy społeczno-polityczne należy w tym radiu ustawić. Wręcz zacząć trzeba od posłania ojców radiowców na naukę religii - pisze ks. Tomasz Słomiński

ZOBACZ TAKŻE
Wokół Radia Maryja było cicho, ale za sprawą Lecha Wałęsy znów się o nim mówi. Były prezydent dotknął wrzodu, którego nikt w polskim Kościele nie umie wyciąć.

W pierwszych wypowiedziach Wałęsy mowa była o "psycholach od Rydzyka", co miało znaczyć, że radio religijnie jest OK, ale jego goście nie zawsze. Rozgłośnia ojców redemptorystów była uważana za potrzebną, a w swej religijnej treści za bardzo potrzebną, nawet jeśli polityczne ciągoty prowadziły do diagnozy: "To wieczne sianie nienawiści musi się źle skończyć!"

To prawda, że od nienawiści w radiu aż kipi, a od mądropodobnych wypowiedzi robi się niedobrze jak po wyrobie czekoladopodobnym w stanie wojennym. Aż się chce szukać nauczycieli logiki tych, którzy za opinie o najnowszej Polsce się biorą.

Ale Wałęsa poszedł dalej. W liście do biskupów nie pisze już o gościach audycji "Rozmowy niedokończone", lecz o samej radiostacji. Widzi "ze strony tej rozgłośni zagrożenie dla młodej polskiej demokracji i obrazu Polski i Kościoła polskiego w świecie". Pisze o "działalności katolickiej stacji radiowej, której katolicyzm kwestionowany jest przez biskupów mojego Kościoła. A styl pracy duszpasterskiej i duch nauczania stały się przedmiotem działania specjalnie powołanego Zespołu Biskupów do spraw Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja".

Abp Sławoj Leszek Głódź, przewodniczący Zespołu ds. Radia Maryja, wykpił list. Zespół zajmie się radiem w marcu, ale wypowiedź abp. Głodzia niedobrze rokuje. Powiedzieć można: nihil novi. Przecież były już próby uregulowania spraw, aż po powstanie Zespołu włącznie, ale nic się nie zmieniło. Wszystko to świece dymne, niby coś się dzieje, a tak naprawdę nikt nie umie rozgłośni zamknąć ust, bojąc się, że poczytane to będzie za ograniczenie wolności. Nikt nie umie zabrać jej miana "katolicka".

Tego, co abp Józef Życiński może zrobić na terenie swojej diecezji, nie potrafi cały troskliwy Zespół.

A przecież problem nie tkwi w gościach Radia Maryja. Nie tylko "Rozmowy niedokończone" trzeba zakończyć. Nie tylko sprawy społeczno-polityczne należy ustawić. Wręcz zacząć trzeba od posłania ojców radiowców na naukę religii z elementami psychologii i socjologii.

Przecież człowiek nie jest podzielony na część polityczną i religijną. Gdyby tak było, to Kościół nie nauczałby, że ma swoje miejsce w rzeczywistości społecznej. Nie walczyłby o to, by nie zepchnięto go do kruchty. Cały czas słyszymy, że człowieka wierzącego nie można zostawić z modlitwą w kościelnej ławce, że zadaniem chrześcijanina jest być synem i córką Kościoła w miejscu pracy, w wypowiedziach, w dyskusjach, przed innymi ludźmi. Przecież to ma walor apostolski i ewangelizacyjny.

To oznacza, że nie ma jednej stacji katolickiej z Torunia, która się nabożnie modli, i drugiej, która sieje ferment. To jest ta sama stacja, ci sami ludzie, te same fermenty - i religijne, i polityczne. Pracownicy Radia Maryja i "Naszego Dziennika" podczas dyskusji o pracy dziennikarskiej (brałem w takiej udział na KUL-u pod koniec lat 90.) powtarzają, że w dziennikarstwie nie ma i nie może być obiektywizmu, że informacja musi być wewnątrz niej skomentowana, że czytelnika, słuchacza trzeba podprowadzić do pewnych przemyśleń i ocen, bo sam tego nie zrobi!

Skoro takie są założenia twórców mediów działających pod opieką o. Tadeusza Rydzyka, to nietrudno się domyślić, co się dzieje w sumieniach tych, do których artykuły i programy są kierowane. Ktoś pod kościelnym płaszczykiem molestuje ich uczucia religijne, twierdząc zarazem, że molestują Kozyra, Nieznalska, Owsiak.

Jak nie ma dwóch radiostacji, tak nie ma słuchacza w dwóch postaciach. Emocje są emocjami i przenikają wszystkie wewnętrzne światy człowieka. Warto się zastanowić, o co mogą się modlić słuchacze Radia Maryja po wysłuchaniu krwiopijczych dyskusji. O zdrowie Papieża, to prawda. Ale jeśli wciąż słyszą, że Polska jest rozkradana, rządzona przez Żydów i masonów, że księża (w tym niektórzy biskupi) się sprzedali, że wszystko, co stało się po 1989 roku, to spisek komunistów, "Gazety Wyborczej" i "Tygodnika Powszechnego", że Owsiak to diabeł wcielony, że poddawani jesteśmy jednej wielkiej manipulacji... Skoro tak, to modlą się - bo są przecież zatroskani i pobożni - by Polska nie była sprzedana Niemcom i Unii Europejskiej, by Polską rządzili prawdziwi Polacy, by duchowni porzucili liberalizm (co dla niektórych znaczy też ekumenizm i dialog religijny), by upadła Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, a z organizacji charytatywnych działał tylko Caritas. Plus przekazy pocztowe na Radio Maryja.

Takie są modlitwy rodem z Radia Maryja. Czy zatem nie mamy do czynienia z demagogią i hochsztaplerstwem nie tylko w sprawach politycznych, ale i religijnych? Czy tylko Lech Wałęsa winien być aktywnym synem Kościoła? Co robią przełożeni dyrektora, który ma katolicki głos pomnożony przez kilka milionów odbiorników? Co o tym myślą wszyscy odpowiedzialni za Kościół?

Czy nikt nie dostrzega, że chodzi o to, by modlitwę bogobojnych i uczciwych ludzi wciągnąć w szatański podszept ośmieszania i odsądzania od czci i wiary tych, którzy ośmielają się myśleć inaczej niż Ojciec Dyrektor i jego świta?

Nikt nie dostrzega? Nie wierzę. Wydawcy i protektorzy Radia Maryja muszą znać cel swojej działalności, a jeśli tak, to broń nas Panie Boże

Słowa Wałęsy o politycznej rewolcie w toruńskiej radiostacji można spokojnie odnieść do problemów kościelnych. Widać przecież, że "wieczne sianie nienawiści musi się źle skończyć!".

Źle dla poszczególnych ludzi, którzy słyszą piosenki religijne powstałe w stanie wojennym, opisujące np. mord na księdzu Jerzym Popiełuszce ("dziś brata zabija brat") jako komentarz do tego, co teraz dzieje się w Polsce.

Źle dla rozmów między pobożnymi ludźmi, którzy po wieczornej audycji nie potrafią się niczym cieszyć, skoro tu jest tak źle.

Źle dla całego Kościoła, w którym - ze względu na dziwne kneblowanie ust - nie ma szansy na poważną dyskusję o katolickich mediach, bo ludzie o. Rydzyka albo nie przyjeżdżają, albo nie wolno (w wielu parafiach) na ambonie tknąć Radia Maryja, bo odbierane jest to jako atak na Ojca Świętego!

Dawno nie przyszło mi dziękować Lechowi Wałęsie nie za to, co zrobił w przeszłości, ale za to, co robi teraz. Dziękuję więc jako syn Kościoła.

Następne kroki należą do Urzędu. Naprawdę, Szanowni Księża Biskupi, to teraz sprawa urzędowa. Reorganizacja albo wręcz zamknięcie Radia Maryja nie zostanie uznane ani za czyn przeciw Papieżowi, ani za naruszenie dogmatów czy moralności Kościoła. Jeśli ktoś się boi, że odebrane to może być jako krucjata przeciw radiu, to niech wie, że bez tych urzędowych posunięć prawdziwa krucjata jest przed nami. A wtedy nie obejdzie się ani bez naruszenia jedności z Ojcem Świętym, ani bez rewolty dogmatycznej i zgorszenia moralnego.

Wałęsa często powtarza, że tyle może zrobić on, a resztę muszą zrobić inni. I tutaj resztę zostawia innym, powołanym do pasterstwa. Tym, którzy laskę mają do prowadzenia stada i przeganiania wilków.

Brak komentarzy
Najczęściej czytane24 htydzień